Macierzyństwo

Będę mamą

Zdrowy rozsądek podpowiadał mi, aby zrobić kolejny test i aby jeszcze wstrzymać się przed ogłaszaniem światu dobrej nowiny, aby poczekać z wizytą u lekarza.
Ale serce moje krzyczało głośno.
Paul i mój rozsądek przeciwko mojemu sercu, to 2:1 i nie miałam szans z taką siłą się zmierzyć.
Powtórzyłam test kilka razy, a po kilku dniach powiedziałam mamie.

 

Byłam mamą, na pewno, na zawsze.
I takie uczucie radości i strachu.
I patrząc na siebie w lustrze widziałam już brzuch i czułam kopniaki.
Jejku, takiej radości to ja w życiu nie czułam.
-.-

11 listopada 2012, Dzień Niepodległości, Niedziela. 34 dzień cyklu, boli mnie brzuch jak na okres więc czekam rozdrażniona.

Ogólnie źle się czuję, już wcześniej bolało mnie podbrzusze, czułam kucia w jajnikach.
Do pracy mam na 8, więc szybko wstaję o 6:35, biegnę do łazienki, robię kolejny test, tak jakby to było moim codziennym porannym obowiązkiem. Odkładam go na kosz do prania, biegnę do pokoju, bo zapomniałam wyłączyć budzik. Wracam do łazienki, patrze na test i nogę mi się uginają.
Taka sekunda, która trwa minutę, serce mi zaczyna bić szybciej, wstrzymuje oddech.
Jest kreska czy nie ma?
Włączam kolejne światła w domu, spoglądam pod innym kątem.
Biegnę, budzę Paula, a ten spokojnym głosem mówi, że to jeszcze nic pewnego, że za wcześnie na test, że prawie nie ma kreski. Prawie, prawie….
Ale wiem swoje.
Ubieram się i muszę iść do pracy.
Po drodze czuję się jak gwiazda, czuję, że wszyscy się na mnie patrzą, bo przecież wyglądam inaczej niż zwykle. Czuję się inaczej. Czuję się jak mama
Close