Po raz pierwszy spotkałam się z nią jako dzieciak, miałam może z 10 lat, gdy zaczęli odchodzić jedno po drugim, najpierw dziadek, później babcia. Staropolskim zwyczajem nogami do przodu przez drzwi na podwórze, gdzie czarne auto już stało, gotowe by zabrać na zawsze.
Wziął mnie nad rzekę. Sucha skoszona trawa wbijała nam się w skórę nagich stóp, ale przy wodzie było lepiej.
To trzeba lubić, a nie każdy lubi.
Do Camden Town trafiłam pierwszy raz z dziesięć lat temu, miałam fryzjera właśnie w tych okolicach. I tak od fryzjera do spaceru i gdzieś zakręcając w kolejną nieznaną mi uliczkę Londynu, trafiłam w miejsce, którego nie da się zapomnieć.
To miał być jeden z tych tekstów, w którym można się dowiedzieć czegoś o życiu w Anglii.
Zwykle nie przynoszę pracy do domu, ale tym razem robię wyjątek.
Jesteśmy drogowskazami, takimi znakami na drodze naszych dzieci. Patrzą na nas tymi wielkimi oczami, czasami słuchają, ale tak naprawdę to uczą się kopiując nasze zachowanie. Nasza miłość jest dla nich przewodnikiem, a wszystko to co myślimy, pewnego dnia ma szansę stać sie ich myślami.