Emigracja, Lifestyle

Wyłączność na pomaganie i Wielka Orkiestra na Wyspach

Nikt nie ma wyłączności na pomaganie, a jeśli robimy wszystko co w naszym mniemaniu możemy najlepiej, to wystarczy. Nie wierzcie jeśli ktoś twierdzi inaczej. Jest wiele powodów dla których wkładam do puszki i wiem, że Wy też macie swoje powody, aby dawać lub nie. To światełko do nieba, to coś więcej niż funt czy złotówka, to cała idea pomocy, której nie dajcie sobie odebrać. Nie wchodzę w dyskusję z ekstremistami, którzy widzą tylko jedną, swoją prawdę, jednocześnie nie nakazuję iść moim śladem. I Was też właśnie do tego zachęcam.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz komuś pomogłam tak naprawdę. Bo co to za sztuka, kogoś umyć, nakarmić, podać poranną gazetę lub herbatę do łóżka. Co to za filozofia pożyczyć komuś do pierwszego, wziąć do ręki ciężką siatkę z zakupami, odrobić zadanie z fizyki, podrapać po plecach, gdy swędzi. Co to za problem wysłuchać kogoś, czas poświęcić, noc zarwać, by rozwiązanie znaleźć nad ranem. Komuś ramieniem być i oparciem niczym dębowa laska starca. W życiu nie powinno chodzić tylko o takie pomaganie na odległość. Wrzucenie złotówki do puszki, wysłanie wiadomości tekstowej pod numer. Przecież powinno w tym być dużo więcej. Często łatwo nam się pomaga tym, których nie znamy. Którzy gdzieś za szklanym monitorem mówią aktorskim głosem, że czekają na pomoc i że to nic nie kosztuje.

blog2

Trzeba znaleźć obok siebie ludzi, na których można polegać, dla których kilometry nie grają roli, praca za przysłowiowe dziękuję nie plami honoru. Ludzi, którzy przebiorą się za Indiankę, założą różową perukę, rajstopy w czerwone paski, dorysują wąsy na twarzy jak trzeba i do trzeciej nad ranem będą robić dekoracje na poranny bal. Trzeba przybić z nimi sztamę i trzymać się ich mocno, kurczowo, za wszelką cenę. Wtedy można zrobić praktycznie wszystko i rozdać te wszystkie serduszka na barki innych, dzieląc tę radość, która zdarza się czasem. Poważnie.

Dzisiaj jestem straszne dumna, że udźwignęłyśmy to wszystko, presję czasu i powagi, zmęczenie, rozczarowanie i różność poglądów. Wiem, że siłą Polaków za granicami kraju jest właśnie taka umiejętność zebrania się, gdy na to czas. Każdy z nas podświadomie szuka swoich ludzi, chętniej pomagamy właśnie wtedy, gdy mówimy tym samym językiem. Patrzę na naszych rodaków w Kanadzie, Tokio, Danii, Australii i wiem, że nic nie jest w stanie nas powstrzymać, w robieniu wielkich rzeczy.

blog14

Wierzę głęboko, że przyczyniliśmy się do czegoś większego, że idea pomocy, którą szerzymy, wzrośnie stokrotnie w sercach naszych dzieci. Że przykład, jaki dajemy, nie będzie ich skłócać, a jedynie łączyć w dobrym celu. Że ta przykrość z oskarżeń i pomówień w stronę instytucji, jaką jest WOŚP, nigdy nie będzie ich udziałem. Wierzę, że pomoc rodakom w Polce zawsze będzie dla nich równie ważna, jak ta tutejsza, i że pewnego dnia, sami takową otrzymają zza morza. Wiem, że nasza Polska Sobotnia Szkoła dała wczoraj cenną lekcję dla wszystkich, którzy nie wierzyli, że nam się uda, a nas utwierdziła w przekonaniu, że praca jaką wkładamy na rzecz społeczności polskiej, jest warta dużo więcej niż nam się wydaje.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz komuś pomogłam tak bardzo, że życie mi zawdzięcza. Ale znam takich jednych, którzy moje życie zmienili na lepsze.

blog4

blog3

blog9

blog10

blog5

blog12

blog13

blog6

wosp polska szkola

Dziękuję wszystkim tym, którzy byli z nami i krzyczeli tak głośno, aby cała Polska słyszała. Kolejny udany finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za nami. Widzimy się za rok. Siema!

Close