Rozłożył nas wirus, całą naszą trójkę. Oczywiście najgorzej chorobę przechodzi Paul, bo my kobiety to jesteśmy odporne na ból i tragedie, ale facet jak to facet umiera nawet przy katarze. No więc chorujemy na całego, w domu szpital, zaduch i zmęczenie.
Sara przechodzi przez wszystko co możliwe, ja uczę się jak podawać krople do oczu, czopki i syropy mimo oporu rebelianta. Uczę się też jak nie panikować, nie ryczeć razem z nią i jak codziennie odnajdywać w sobie siłę do bycia mniej chorym. Paul uczy się jak nie wychodzić na mięczaka, ale bez większych sukcesów, że tak powiem.
W międzyczasie oglądamy kolejny sezon The Good Wife i tak od odcinka do odcinka, od jednej dawki leku do drugiej mijają nam te ostatnie dni lutego.
No i usłyszałam w końcu jak Sara woła na mnie MAMBAB!
Zazdrośnicy mówią, że tak naprawdę to nie woła mnie, tylko chce gumę do żucia.
Co oni tam wiedzą!
A i jeszcze taka wisienka na torcie, żeby nie było, że sama tragedia u mnie.
Widzieliście już nowy wpis na blogu Matka jest tylko jedna?
Nie? To koniecznie zajrzyjcie!