Dzisiaj odniosłam znaczny sukces na linii dom polsko angielski także hip hip hurra, hip hip hurray! A, że nie często się to zdarzą, dlatego zapisuję dla potomności.
Pakuję prezent dla buby, bo w sobotę mamy bliskie spotkanie z Mikołajem i coś musi być zapakowane ładnie, aby na zdjęciu się prezentowało jak należy. Wchodzi Paul i się pyta, czy jestem pewna, że Mikołaj przychodzi już jutro czy może jednak tradycyjnie na Święta przez komin. Więc po raz któryś mu tłumacze, że jutro 6 grudnia, na 100% i nie zmyślam. Więc ten mi na to, czy to znaczy, że jak teraz Sara dostanie prezent, to już pod choinką być nie musi. No to mu tłumaczę, że musi, bo pod choinką to prezenty od Dzieciątka, Dziadka Mroza ewentualnie od Śnieżynki. A ten mi mówi, że naciągam!
No to poleciałam po całości i uświadomiłam go, że pierwszego czerwca jeszcze jest dzień dziecka, a mi się należy dzień matki podwójnie i żeby nie zapominał o imieninach. Gdzieś w podskokach jeszcze wykrzyczałam szybko dzień nauczyciela i dzień kobiet, zanim rzucił we mnie grzechotką.
Ale chyba przyjął do wiadomości, bo właśnie zauważyłam aktualizację naszego kalendarza ściennego. Także czekam na ten las podarunków w kolejnym roku. Hip hip hura!