śnieg w Anglii
Emigracja

Czemu się tak dziwisz? To tylko śnieg w Anglii

Śnieg w Anglii zapowiadano już od kilku dni, więc cała w środku cieszyłam się jak dziecko. Może dlatego, że sama dobrze wspominam zimę w Polsce, górkę na Grunwaldzkiej, pomiędzy blokami, która w tamtym czasie wydawała mi się największą górą na świecie. A dziś, gdy przechodzę koło niej, to tylko niewielki pagórek porosły trawą. I sama nie wiem, czy to ja tak urosłam, czy ten garb w ziemi skurczył się z upływem lat. Więc cieszyłam się na ten śnieg, prawie jak samo jak Sara, gdy w ten poranek odsłoniła zasłonę w salonie. Krzyknęła tylko głośne wow i pognała po buty i kurtkę. I na nic się zdały tłumaczenia, że nie ma jeszcze nawet siódmej rano i że może najpierw siku i mleko.

Taki śnieg w Anglii to rzeczywiście niecodzienny widok, ostatni raz tyle białego puchu widziałam chyba osiem lat temu, wtedy też był paraliż i kataklizm narodowy. Piszę to trochę z ironicznym uśmiechem, ale w duchu rozumiem Anglików, którzy nie są przygotowani na zimę. Sąsiadka nie miała nawet ciuchów, w które mogłaby ubrać córkę, aby ta mogła nacieszyć się robieniem bałwana. Założyła jej gumowe kalosze i skarpetki, które nie przykrywały nawet kostek małej dziewczynki. Ja tylko dziękowałam przypadkowi, że zabrałam dziesięć lat temu z Polski moje zimowe górskie buciory, w których śmigałam po śniegu, dumna jak tylko Polak potrafi. W końcu się przydały, po latach leżakowania w worku pod łóżkiem. Jakie szczęście, że ich nie wyrzuciłam.

To był pierwszy taki śnieg w życiu mojej córki. Trochę łapczywie brała go w ręce, aż do skostniałych palców i płaczu, że szczypie. I taki szał, turlanie się, skakanie, rzucanie się śniegiem. Pomyślałam sobie, a niech się zatopi w śniegu cała, niech zapamięta to uczucie zimna na długo. Bo już za kilka dni, on zniknie na zawsze i dopiero za kilka lat zobaczymy śnieg ponownie.

ŚNIEG kontra ANGLIA

Ktoś z boku myśli, że Anglicy to idioci, którzy traktują ciężką zimę jak tragedię narodową. W pośpiesznej panice wykupują chleb i mleko ze sklepów, zamykają szkoły i zakłady pracy, ogłaszają czerwone alerty dla całej Wyspy. Nam ludziom, którzy śnieg znają od dziecka, dla których lód i nawałnice śnieżne nie są obce, to angielskie zachowanie wydaje się śmieszne. Ale pomyślcie sami, śnieg w Wielkiej Brytanii to fenomen pogodowy. Nie ma się co dziwić ludziom, że paraliżuje ich sama myśl o śniegu.

Mało kto tutaj posiada ubrania, które są na tyle ciepłe, aby chroniły człowieka w tak niskich temperaturach. Większość ludzi w Anglii nie ma nawet porządnych kozaków czy butów z mocną podeszwą, która nie ślizgałaby się po lodzie. Anglicy noszą zwykle w tym okresie albo Wellington Shoes (gumiaki) albo Ugg Boots, które nie nadają się na mokry i zimny śnieg.

Angielscy kierowcy nie zmieniają w autach opon na zimowe, nikt nie odśnieża mniejszych dróg i ulic. Ludzie nie zamiatają śniegu z chodników obok swoich domów, nie ma nikogo na osiedlach, kto by rano posypywał chodniki solą i piaskiem. Paraliż wynika z tego, że nikt od lat nie widział tu śniegu, więc ludzie nie wiedzą co robić, gdy te pierwsze opady się pojawią.

Drogowcy nie zakładają łańcuchów na koła aut, przy drogach brak kontenerów z piachem czy żwirem. Informacje podawane w stacjach telewizyjnych i radiowych zachęcają ludzi do pozostania w domu na czas niepogody. Na drogi nie wyjeżdżają buldożery ani spychacze śniegu. Zamykane są więc szkoły i zakłady pracy, co dyktowane jest troską o bezpieczeństwo ludzi, w razie ewentualnej podróży.

Dlaczego Wielka Brytania nie jest przygotowana na śnieg?

Zachowanie Brytyjczyków w okresie ostatnich kilku dni jest niesamowite. Obserwuję ich z uśmiechem na twarzy, powtarzając sobie w duchu … musielibyście zobaczyć Polskę, która pół roku pokryta jest większym śniegiem… A potem dochodzi do mnie rozsądek i zrozumienie tego zachowania.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. I tak jest też w tym wypadku. Chodzi o oszczędność. Dużo taniej i prościej jest zamknąć sklepy, szkoły, zakłady pracy na krótki okres, niż na te kilka dni w roku (często rzadziej) kupować ogromne maszyny do sprzątania śniegu w całym kraju. Jednym słowem nie opłaca się, wydając miliony z budżetu państwa, walczyć ze śniegiem, który i tak za kilka dni sam stopnieje i nie powróci przez kolejnych osiem lat.

Koszt zakupów buldożerów, przyczep, łańcuchów, łopat, spychaczy, pługów śniegowych, opon zimowych, piachu, soli jest znacznie większy niż straty poniesione w wyniku zamknięcia pewnych instytucji. Do tego dochodzi koszt opłacenia i ubezpieczenia ludzi, którzy mieliby zajmować się uprzątaniem śniegu na całej Wyspie. Oraz koszt wypłat odszkodowań z racji upadków i złamań na śliskich boiskach szkolnych czy parkingach przy zakładach pracy. Koszt takiej inwestycji nie zwróciłby się nawet po kilku latach. Przypomnę, że ostatni taki śnieg w Wielkiej Brytanii był widoczny ponad 8 lat temu. Śnieg w Anglii utrzymuje się zwykle od kilku godzin do kilku dni. Więc rozsądnie myśląc, zanim cokolwiek wyjedzie na ulice i zacznie pracować, to śnieg dawno się stopi.

Także kochani rodacy, więcej zrozumienia dla Anglików, cieszcie się dłuższymi feriami dla Waszych dzieci, lepcie bałwany, idźcie na sanki, korzystajcie z jasnych nocy, bo kolejny śnieg będzie Wam dany zobaczyć podczas wyjazdu do Polski lub dopiero za kilka lat tutaj w Wielkiej Brytanii.

 śnieg w Anglii

 śnieg w Anglii

 śnieg w Anglii

Close