Możesz zrobić tak jak tu wszyscy, urodziny po angielsku. Wyjanąć salę, restaurację, klub zabaw. Zaprosić trzydziestkę dzieci, których imion prawie nie znasz, twarzy nie kojarzysz. Zebrać prezenty, które i tak nic nie będą znaczyć dla twojego dziecka, nie będą przypominać o niczym szczególnym, nie będą uczyć niczego wartościowego.
Możesz przebrać ich wszystkich za księżniczki z bajki akurat granej w kinie lub za piratów z wyspy niekoniecznie bezludnej. Możesz wynająć klauna przebranego w zbyt duże ciuchy, śmierdzącego potem, by zabawiał przez dwie godziny całą tą bandę. Możesz nakarmić ich wszystkich tortem barwionym cukrem. Tanimi chrupkami, nuggetsami i kiełbasą zawiniętą w ciasto francuskie. Możesz zapłacić całej ekipie sprzątającej, która po wszystkim przebije ostatnie balony wiszące na oknie, zamiecie papierki po cukierkach, wyrzuci wstążki do kosza.
Albo możesz zrobić po swojemu.
Saro Ty moja! W tym dniu i nie tylko, życzę Ci dobrego życia uparciuchu, abyś zawsze na swojej drodze spotykała przychylnych Ci ludzi, którzy będą dla Ciebie bardzo wyrozumiali.