Już jestem tak przyzwyczajona, że moja buba marudna jest całe życie, że to stęka, to się wierci, to płacze, to pręży i kwili, że gdy dzisiejszej nocy moje dziecko przespało 8 godzin samo w koszyku, to zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś mi dziecka na spacerze nie podmienił.
A zaczęło się od tego, że sobie W KOŃCU pomyślałam, że może te nasze problemy ze snem to nie dlatego, że ją coś boli, że ma kolki, że woli być na moich rękach, że ona przylepa jest, że tak nauczyłam, ale z prostego, błahego powodu. Pomyślałam, że może Sara tak po prostu, po ludzku NIE lubi swojego koszyka, może jest jej tam źle, niewygodnie i dlatego nie chce tam spać.
Więc podjęłam działania:
– kupiłam inny materacyk do koszyka
– przebrałam pościel na kompletnie inną
– przesunęłam koszyk w inne miejsce
– po główkę położyłam jej pieluszkę, która przesiąknięta jest moim zapachem
– nakryłam Sarę innym kocykiem niż zwykle (grubszym)
– od kilku dni NIE podaję małej ani infacolu ani wody koperkowej
– zaczęłam pić herbatę z melisą (ponoć uspokaja)
– do kąpieli przed snem użyłam płynu z lawendą (ponoć wycisza i działa uspokajająco)
I wczorajszy wieczór:
19.00- kąpiel
20.22- ssanie 34 minuty
22.30- ssanie 13 minut
22.50- sen
2.00- ssanie 6 minut
2.06- sen
3.50- ssanie 9 minut
4.00- sen
6.00- ssanie 3 minuty
6.30- ssanie 11 minut
6.41- sen
Co prawda zasypianie po kąpieli zajęło nam 3 godziny, ale jak już padła to na dobre.
A ja zdałam sobie sprawę o 4 nad ranem, że jestem niesamowicie wyspana i rześka i z niedowierzaniem zerkam co chwilę na to moje dziecko śpiące w koszyku i nie mogę uwierzyć.
I może to zbieg okoliczności, może i bez tych moich wszystkich zabiegów tej nocy i tak by zasnęła, może zmiana materaca, kocyka nie miała znaczenia. Ale ja chce wierzyć, że jednak miała.
I to warto odnotować: Sara przespała pierwszą noc sama, samiuteńka, beze mnie, bez moich ramion.
Zuch dziewczynka!!