Są rzeczy, które do tej pory nie miały dla mnie znaczenia. Taki spacer powiedzmy i wyprawa do sklepu, pracy czy parku. Normalnie zakładałam wygodne buty, torbę na ramię i w nogi. Po chodnikach, trawnikach, krawężnikach. A i zdarzył się płot jak byłam młodsza i zwinniejsza. Nie przeszkadzało mi nic po drodze, ani kałuże, ani dziury, ani błoto jesienną porą. Szłam jak burza, ustępując pierwszeństwo starszym, niepełnosprawnym i matkom z dziećmi.
No i przyszedł taki dzień kiedy te zwyczajne spacery, stały się dla mnie nie lada wyczynem.
A dlaczego?
A dlatego:
No i nagle opanowuję kolejne zdolności super mamy. Pamiętacie post o super matce, ten TUTAJ?
No więc ta zdolność powinna znaleźć się na szczycie wszystkich innych.
A mowa tu o bezkolizyjnym posługiwaniem się wózka i nie traceniu przy tym cierpliwości. I było by to naprawdę prostsze, gdyby nie pewne niuanse z jakimi spotykam się zawsze na spacerze. Auta na chodniku, kosze na śmieci na chodniku, lodówki (?!) na chodniku i wszystko inne na chodniku, czego nie udało mi się uchwycić tym razem.
No i bądź tu mądra i bij się z myślami czy wózek się zmieści? Czy zadrapię samochód? Czy jeśli odkręcę koło wózka to się przepcham? Czy może lepiej zjechać na ulicę? Czy ktoś mnie potrąci tym razem? Czy lepiej poczekać aż kolumna aut z naprzeciwka się skończy, choć końca jej nie widać?
I tak jeżdżę slalomem na te nasze spacery, wózek skacze na każdym krawężniku, ale przynajmniej Sara zadowolona z tej jazdy i szczerzy dziąsła do mnie.
Co jeszcze wkurza mnie na spacerach?
– przejeżdżające motocykle, które muszą koniecznie OBOK mnie palić gumy i mi dziecko straszyć
– używanie klaksonu przez kierowców OBOK mnie, a nie na mnie mnie i budzenie mi dziecka
– powystawiane na chodniki worki na śmieci, trzy dni przed terminem odbioru ich przez panów śmieciarzy
– wystawki starych, zniszczonych mebli i przedmiotów kuchennych na chodnikach
– chore metalowe bramki przy wejściach do parku, przez które żaden wózek nie przejedzie
A co Was irytuje na wyprawach z wózkiem?
Macie również podobne problemy?
Napiszcie, a ja jutro pochwalę się gdzie ostatnio doszłyśmy z Sarą takim slalomem gigantem i pokażę cel naszego ostatniego jesiennego spaceru.