O planie porodu pisałam już wcześniej (TUTAJ) i wiem, że wiele dziewczyn uważa go za zbędny i kompletnie niepotrzebny, mówiąc, że plan swoją drogą, poród swoją drogą, że wszystko się może zdarzyć, że nie można przewidzieć co będzie, że to strata czasu pisać taki Birth Plan.
Otrzymałam wiele krytyki tylko dlatego, że ja zdecydowałam się jednak napisać taki plan i nie wiem z czego tak naprawdę ta krytyka wynika, przecież nikogo tym planem nie krzywdzę, nikomu nie wchodzę w drogę. A jednak dużo słów goryczy się polało z niewiadomych mi względów.
Ja nikogo nie namawiam i nie zachęcam, ale też nie widzę potrzeby odstraszania czy zniechęcania do sporządzenia takiego planu porodu.
Ale korzystając z tego, że jest to mój blog, to wypowiem swoje zdanie na ten temat.
Po wczorajszej wizycie u położnej przedyskutowałam z nią aspekty porodu i tego co ja bym chciała umieścić w tym moim planie.
Opcji miałam naprawdę wiele, ale ustaliłyśmy, że zawężę plan do najważniejszych dla mnie aspektów, czyli:
Najważniejsze aspekty mojego birth plan:
– do tego kto będzie przy porodzie
– kto będzie przecinał pępowinę
– jakie środki przeciwbólowe chciałabym otrzymać, a jakich nie
– czy zgadzam się na nacięcie krocza i lewatywę ewentualnie
– jeśli to będzie koniecznie to w jaki sposób chcę aby ciążę indukowano
– że chcę kangurować zaraz po porodzie (mowa o skin to skin)
– że chcę karmić piersią najszybciej jak to możliwe i nie chce dopijać dziecka mieszanką czy wodą
– że nie chcę być rozdzielona z dzieckiem o ile zdrowie i sytuacja pozwoli na to
– i na jakie procedury w razie cesarki i powikłań się zgadzam
I tak wczoraj siadłam, napisałam plan, wydrukowałam i umieściłam w mojej magicznej zielonej książeczce ciążowej. Nie wiem, czy poród pójdzie zgodnie z planem, ale nie chce od razu zakładać, że nie.
Zdaję sobie sprawę, że na każdym etapie porodu mogę ten plan skorygować, zmienić zdanie w zależności od potrzeb i pewnie będę dopytywana co i jak na bieżąco.
I trzymam się myśli, że będzie co ma być i będzie dobrze!