Sara od urodzenia śpi w koszyku Mojżesza, ale już powoli zaczyna z niego wyrastać niestety. Był on świetny, bo mogłam go przenosić wszędzie gdzie akurat spałam. Miałyśmy kilka nocy wspólnych w dużym łóżku, ale mała jak tylko czuje, że jestem obok to chce spać na mnie, na mojej klatce piersiowej, a nie obok. Także takie noce nie wchodzą w grę, bo ja się nie wysypiam wcale z bubą na sobie przez całą noc.
W planach na kolejne miesiące mam ambitny plan nauczyć ją spać w łóżeczku. Myślę sobie, że skoro w nocy śpi sama w koszyku, to może ta przeprowadzka do łóżeczka nie będzie dla niej jakimś wielkim szokiem. Ale to się okaże niedługo, a póki co zakupiłam kilka rzeczy, które pomogą nam opanować te przyszłe nocy.
Zaopatrzyłam się w elektryczną nianię, wybraliśmy jeden z prostszych modeli, bez kamery, płytki monitorującej oddech, bez melodyjek i innych bajerów.
oraz w kolorowe ochraniacze na szczebelki:
Sara bardzo się wierci w nocy, rusza i kręci i już wiele razy zdarzyło jej się włożyć nóżkę pomiędzy szczeble, także myślę że teraz będzie bezpieczniej dla niej. Mam nadzieję także, że jakoś te przyszłe nocki będą łaskawsze dla mnie.
Trzymajcie kciuki!