Jak to jest posiadać wszystko czego potrzeba do życia na wyciągnięcie ręki? Wszystko co kiedykolwiek sprawiało radość, przynosiło ukojenie, sytość, tuliło w płaczu, wycierało noska, zakładało skarpetki, przykrywało kocykiem gdy zimno. Jak to jest potrzebować tak niewiele, policzek na piersi, oddech na czole, ręka na plecach. Tylko tyle i aż tyle, aby przespać kolejną czarną noc, w której tak źle samemu, tylko tyle, aby obudzić się o dzień starszym i cięższym o doświadczenia.
Jak to jest całą swoją energię skupiać na jednej tylko osobie, robić wszystko by jej zaimponować, zwrócić jej uwagę choćby na chwilę? Nie przestawać tęsknić, myśleć i kochać po swojemu. Potrzebować bardziej niż siebie samego.
Moja córka codziennie pokazuje mi jak to jest być dla niej wszystkim, a gdy znikam w czeluściach łazienki, za rogiem pokoju, czy za zapachem kuchni to słyszę jak woła za mną: mamusiu nie odchodź!