Choć chyba w tym wieku to już tak to się nie liczy, że można pospać dłużej, ale jednak się nie da, bo budzi poczucie, że trzeba wstać. I czuję się taka wyjątkowa, taka wyczekana i cierpliwa, jakby ten dzień miał cokolwiek zmienić, a nie zmieni przecież nic. A gdy pytają co bym dzisiaj chciała, to myślę, że nic co miałoby się skończyć z zachodem słońca. Wszystko inne mogę kupić w sklepie za rogiem, na całą resztę mnie nie stać lub sumienie nie pozwala.
Nie wierzę w podsumowania, bo to oznaczałoby koniec jakiegoś etapu, a chciałabym wierzyć, że jeszcze nie rozkręciłam się na dobre. Że jeszcze wymyślę coś większego, napiszę swój najlepszy tekst, urosnę w oczach innych. Nie chcę wierzyć, że to wszystko już za mną i jedyne co mi pozostaje to przeszukiwanie archiwum. Mówią, że życie się dopiero zaczyna, cokolwiek to miałoby oznaczać.
Nie robię planów, nie zakładam kalendarza z celami na przyszłość, nie wpisuję się w planowanie życia, gospodarowanie czasu i optymalizację samej siebie. Marnuję chwile bez poczucia utraty czegokolwiek. No cóż, najgorsze się zdarzy bez mojego udziału.
Nie jestem pierwsza, która się dziwi nad światem, nad przelatującym czasem, którego nie można połapać w nasze włosy rozwiane. Nie tylko ja mam w głowie zmieszanie, gdy głupota ociera się o mój rękaw przypadkiem. Nie tylko ja wkurzam się na spóźnione relacje, wyrwane serca i pustkę, która pozostaje po wszystkim.
Kiedyś myślałam, że jestem wybrana, że tylko ode mnie zależy więcej niż dziś na łyżeczce. Poważnie czułam moc sprawczą. A przynajmniej kontrolę nad samą sobą. Dziś wiem, że trzeba oddać prawo do siebie samego innym, którzy budują nas z gliny, zostawiając w nas odciski palców i linie papilarne gdzieś pozostawiają w sercu odciśnięcie na lata. Bez nich jesteśmy nikim. Jeśli ktoś Wam mówi, że sami możecie wszystko, to kłamie. Dziś znam wartość przyjaźni i człowieka przychylnego. Tak prawdziwie przy nodze lub za rękę. Bez oczekiwań i roszczeń.
Mam 35 lat i wyrosłam z infantylności dnia wczorajszego. Ścieram się do poziomu, w którym czuję się dobrze. Nie chcę odstawać, mimo że wpasowywanie moje w cudze konwencje nie jest mi na rękę. Wciąż szukam siebie i boli mnie, gdy mnie naginasz. Ale wiem, że będzie dobrze. Zawsze jest dobrze. W końcu mam 35 lat, a to niezły wiek, aby podbić świat.
Sto lat Kaśka 😉
Zdjęcia: Łukasz Piecuch