Podróże

Morskie opowieści- czyli wyprawa do Deal

Rok temu w maju cieszyliśmy się słońcem i pierwszymi wycieczkami poza miasto. A w tym roku maj przynosi deszcze i wiatry, przy których głowy urywa. Gdzieś po drodze na dobre frytki i rybę trafiliśmy do Deal. To miejsce musi być piękne w sezonie, skoro poza nim nadal urzeka klimatem. Nie ma tu może kurortów na dużą skalę, ale jest bardzo swojsko i dostępnie. Na plaży kamienistej stoją małe statki, a każdy z nich opowiada swoją historię. A przynajmniej historię jakiejś miłości, po której zostaje imię tej piekniejszej połówki. Znajdziecie tutaj ogromne molo, które swoją długością dościga Titanica, a przejście jego całego skacząc z ławki na ławkę, to ogromny wyczyn, zwłaszcza dla małej trzylatki. No i mewy, zachłanne i zawsze głodne, przed którymi trzeba pilnować prowiant i ryby.

Trafiliśmy akurat na połów, ludzie zaczęli się zbierać, dzieci podbiegać zaciekawione, każdy w końcu liczył na grubą rybę. Dziś widzę tych rybaków z mokrymi rękawami, zniszczonymi dłońmi i wędkami u boku, jak motają w sieci coś więcej niż przynętę. I wyciągają coś więcej niż ryby, bo przecież instynkt łowcy nie kończy się tuż po wypłynięciu na powierzchnie. Mieliśmy szczęście zobaczyć płaszczkę, kilka krabów, węgorza lub suma, sama dokładnie nie wiem co to było. Nasze pierwsze łowy zostały uwiecznione na zdjęciach, a później puszczone z powrotem do morza. Nie przeszkadzał nam silny wiatr, chociaż nie ukrywam, że zmarzłam okropnie.

Wracaliśmy do domu pomiędzy polami szparagów i rzepaku, który właśnie zaczyna sie żółcić i rozlewać na wszystkie strony świata. Prawie tak samo jak woda. Morze zimne i spokojnie.

Niekończące się ani dzisiaj, ani jutro.

1

2

3

4

12

5

8

9

7

blog1

2

IMG_0693

 

Close