Pokój mojej córki jest malutki niczym domek calineczki, zwykle panuje w nim bałagan i zaduch. Przez małe okno wpada do środka niewiele światła dziennego i przewietrzyć go jest ciężko. Nie ma w nim za dużo miejsca na większe zabawki i trudno w nim jeździć na wrotkach. Jest to typowa angielska nieustawna klitka, w której budzi się co rano moja córka.
Pomyślałam o różu, że każda dziewczynka marzy o różowej lali z warkoczem. Wybiera różową watę cukrową i różową łyżką chce jeść swoje poranne płatki z mlekiem. A i różowe sukienki to te najpiekniejsze, jakie można dostać w sklepach. Więc padło na róż. Miało być nienachalnie i delikatnie, aby nie przygnieść i tak małego już pomieszczenia.
W pokoju jest kilka zdjęć w srebrnych ramkach, pierwsze przedstawia mnie w 38 tygodniu ciąży. Wyglądałam wtedy świetnie, biorąc pod uwagę jak okropnie się wtedy czułam. Na drugim zdjęciu jest Sara, jeszcze w brzuchu, jej pierwsze zdjęcie z usg. Tygodniami patrzyłam na ten profil z noskiem niewielkim. Trzecie zdjęcie zostało zrobione po pierwszej nocy w domu. Paul nie spał wtedy wcale i na tym zdjęciu jego twarz wykończona, nieświadoma tego, ile jeszcze nieprzespanych nocek czekać nas będzie. Sara przepłakała całą tamtą noc w jego ramionach i zasnęła nad ranem.
Pan Myszak kupiony był w Zarze, długo przed tym jak zaszłam w ciążę, jakoś tak patrzył na mnie i chwycił mnie za serce. Nie pamiętam dziś ile kosztował, ale jest jedną z droższych zabawek na półkach w różowym pokoju. Metalowy konik również pojawił się w domu przed Sarą i do dziś stoi dumnie na szafce, od czasu do czasu wprawiany w ruch przez malutkie palce.
Wiele rzeczy w pokoju córki jest robionych ręcznie, dwa obrazki z guzików na ścianach, łapacz snów, poduszka z inicjałem, literki imienia. Część z nich zostały wykonane na zamówienie u utalentowanych przyjaciół, kilka sama wykonałam.
Mamy też aniołki, które bardzo lubię, ten większy z czerwonym sercem należy do Paula, wiele lat temu dostał go ode mnie bez okazji. Ten gipsowy malutki to prezent od kuzynostwa Sary z okazji jej chrztu. Jest różowa świnka skarbonka, w której lądują wszystkie drobne jakie nasza mała dostaje od rodziny i od nas. Sara jest świetna w oszczędzaniu, dużo lepsza niż ja.
Jest kilka miękkich maskotek, wróżka, nazywana gruszką, misie, kotki, koniki i pieski. Kolorowe pluszaki, postacie z bajek, które Sara nazywa swoimi dziećmi i dba o nie niczym o prawdziwych przyjaciół. Jest trochę książek, głównie polskich, które przyleciały do nas od rodziny z kraju. Kolekcje wierszy dla dzieci i książka o małej książniczce, po której Sara dostała swoje imię. Jest różowa sowa, która pilnuje wejścia do pokoju i stoi przy drzwiach, musiała być taka jak u sąsiadki, bo inaczej to by się ten świat różowy zawalił.
I to chyba tyle, chociaż pewnie dzieci i tak widzą więcej niż ja potrafię uchwycić moim dorosłym okiem.