Kiedy już zdecydujesz się wyjechać za granicę, nie tak na miesiąc, czy pół roku, ale na stałe, cokolwiek by to miało oznaczać, to musisz wiedzieć, że nadejdą takie dni, kiedy nawet święta nie będą już cieszyć. Kiedy pieczenie pierników, dekorowanie choinki czy karp w wannie nie przywołają świąt takich jak wtedy gdy było się dzieckiem.
Święta z dzieciństwa
Zaczyna się od wizji świąt takich sprzed lat, wspomnień zapachem płynących, kiedy to nawet sąsiad lub obcy na ulicy mówił wesołych i szczęśliwego nowego, na targowisku pod blokiem prosto cięte drzewka i karpie z auta w lodzie. Pod kościołami tłumy, jasełka w przedszkolach i szkołach i ksiądz chodził po kolędzie. Preisner w radio, w aucie i sklepach z kolędami jak z bajki.
A potem zaczyna się szukać polskiego sklepu z makiem i śledziem na sprzedaż. Okazuje się, że opłatek to tylko rodzina może ci wysłać w kartce z supermarketu, bo tu nie dostaniesz. I znosi się do domu produkty, z których i kutie i uszka zrobisz, chyba że jakiś rodak ostatni worek z suszonymi wędzonymi śliwkami wykupi przed tobą. I próbujesz wytłumaczyć koleżance, mężowi, że i owszem stanie się tragedia jeśli nie będzie tych dwunastu dań na stole a pod obrusem sianka. I będziesz się upierać, że można otworzyć prezenty w dzień przed świętami.
Święta, które mogą się zdarzyć
Kiedy zdecydujesz się zrobić polską Wigilię wśród Anglików wiedz, że niepotrzebnie będziesz oczekiwać pierwszej gwiazdki na niebie. Śniegu białego, z którego twoje dziecko ulepi pierwszego bałwana. Stracisz tylko czas robiąc kapustę z grochem i bigos. Lepiej postawić na sos grzybowy niż barszcz. Zapomnij o karpiu w galarecie i raczej w stronę łososia się pochyl i z indykiem zaprzyjaźnij. Kolędnicy nie zapukają po wieczerzy do drzwi w przebraniu diabła i śmierci a co najwyżej święta reklamą coli telewizja cię uraczy.
I tylko jedno, wolne miejsce przy stole, pozostanie nadal puste, niezmiennie.