Lifestyle

w oczekiwaniu na Wielkanoc

Wiecie co zapowiada Wielkanoc? Nie, to nie wiosna, króliki w ogrodzie czy barany na polu, to nawet nie kurczaki i jaja, ani nawet Zmartwychwstały, to listonosz. Ten, który już tydzień wcześniej przynosi kartki wielkanocne, wtedy wiadomo, że jest już blisko, że trzeba zabrać się za coroczne sprzątanie, mycie okien, pieczenie bab i mazurków, że należy zmienić pościel w sypialni, wyszorować podłogi, poprasować obrusy. Wtedy też wiadomo, że niedługo trzeba będzie zebrać wszystkie pieniądze i w szale świątecznym wydać je, aby później je przejeść do syta.
W tym roku listonosz przyniósł mi jedna kartkę z życzeniami.

Jest 6 rano, jajka gotują się na twardo, na stole postawiłam cztery szklanki z kolorową wodą. Brakuje mi tylko kieliszka na sól, babki i gałązki mirty. Trudno, koszyczek będzie się musiał bez tego obejść. Paul w pracy cały dzień, Sara przy nodze nie opuszcza mnie ani na krok, froterując podłogi swoją pupą.
Dla mnie Wielkanoc to biała kiełbasa, ćwikła z chrzanem, kolorowe pisanki i zajączek z prezentem. Dla Paula Easter to hot cross buns, szukanie jajek ukrytych w krzakach, wyprzedaże i czekoladowy zając z dzwonkiem u szyi.
Czego Wam życzyć kochani?
Spełnienia marzeń Waszych dzieci Wam życzę, a jeśli nie macie dzieci to ich samych!
to życzyłam ja i Sara i Paul 🙂
Close