Macierzyństwo

11 tydzień- krwawienie

No i stało się, 30 grudnia, przed samym nowym rokiem, przed samym usg… 🙁

Poszłam rano do pracy, czułam się naprawdę dobrze, to był trzeci dzień kiedy nie miałam wymiotów z rana. Wszystko było jak zawsze, nie pracowałam ciężko, pomogłam przygotować śniadanie i herbatę dla moich babć i dziadków, pomogłam jednej pani ubrać się i uczesać włosy.
Poszłam do toalety i na papierze zobaczyłam krew.

Czarno przed oczami mi się zrobiło.
Najgorsze myśli przez głowę przebiegły, to ja za telefon i jeszcze z łazienki zadzwoniłam do Paula, że ma mnie do szpitala zabrać.
Biedny był tak przerażony, jak nigdy. Ale swoim spokojnym głosem powiedział, że mam się nie denerwować, bo przecież nie każde krwawienie to oznaka poronienia.
Po 10 minutach był u mnie w pracy i pojechaliśmy do szpitala.

Trochę się naczekaliśmy. Ale przebadano mnie dokładnie. Ciśnienie, badanie moczu, badania krwi no i usg.
Zobaczyłam moją kruszynkę!! Niesamowity widok.
Serducho biło, buba obracała mi się w brzuchu a ja bym mogła tak patrzeć i patrzeć.
Nie znaleziony niczego, co by mogło wyjaśnić krwawienie, wyniki wszystkich badań było w normie.
Kazano mi się oszczędzać, nie przemęczać i obserwować. W razie kolejnych problemów wrócić….

Oto moje 4 cm szczęścia:

Close