Emigracja, Podróże

Chodź, pokażę Ci Londyn

Londyn to styl życia- tak mawiają niektórzy i może mają rację, kto ich tam wie. Do samego centrum mam około czterdziestu minut pociągiem, to wcale nie tak dużo biorąc pod uwagę, że w tym czasie można dopić kawę kupioną na stacji i przeczytać całą darmową gazetę pozostawioną przez kogoś, kto siedział tu przede mną. Albo można wziąć taksówkę, w której uroczy kierowca nazwie cię Darling i zostawisz mu resztę, tych kilka funtów, które i tak dzisiaj nie starczą ci na nic.

Londyn jest ogromny, niczym plan filmowy, po którym możesz się przejść, rozpoznając miejsca z filmów i ulubionych seriali. Możesz nawet wyglądać jak aktor słynny, ale i tak nikogo to nie interesuje. Tak samo jak to, czy masz na sobie piżamę odprowadzając swoje dzieci do szkoły i wałki na włosach. Znam dziewczyny, które większość życia chodzą w klapkach, niezależnie od pory roku i ilości opadów na dworze. Są w tym wszystkim bardzo szczęśliwe, nie zawracają sobie głowy czapeczkami na główkach niemowlaków i swoją nadwagą. Ja czasami zerkam na młode Hinduski w tych swoim kolorowych sukniach i zastanawiam się, dlaczego my Europejczycy jesteśmy tacy szarzy. Czasami ktoś w czerwonych butach stanie obok, rzuci mi się w oczy fluorescencyjna kurtka, jakaś żółta koszula mignie, gdy wejdę do banku, jakaś namiastka różu na ustach tej pani obok i to by było na tyle z malowania świata w poniedziałkowy poranek.

IMG_2624

Mówią, że w Londynie nie da się zgubić, że rewelacyjna komunikacja miejska zapewnia przepływ ludzi tak sprawnie, że zakłócić go może tylko jakiś atak czy wybuch bomby lub dwóch. Ale o to nie trzeba się martwić za często, tak przynajmniej mówią w Nowym Scotland Yardzie. Ostatnio widziałam królewskiego gwardzistę, który próbował zachować stoicki spokój, gdy grupa dzieci w mundurkach szkolnych z krawatami, próbowała go rozśmieszyć. Ale to jeszcze nic. Widzieliście kiedyś takiego gwardzistę w momencie, kiedy drętwieje mu noga? Wiecie co on wtedy robi? Tupie! Tupie tak mocno i głośno, nogą odzianą w żelazny but o ziemię, że koń mógłby się przestraszyć. Kiedyś widziałam innego gwardzistę, któremu ta ogromna, czarna czapa spadła na oczy, zatrzymując się mu na nosie. Nie wiem, co on wtedy widział, ale domyślam się, że nie chciałby zobaczyć siebie. Nazywają tę czapę bearskin, a ja chcę wierzyć, że to imitacja i podróbka, a nie prawdziwa skóra niedźwiedzia.

12

W Londynie znajduje się tysiąc barów, pubów i restauracji. Tysiąc i trochę, jeśli mam być dokładna. Ale kiedy tu przyjechałam, to nic tradycyjnego mi nie smakowało i najbardziej tęskniłam za polskim chlebem i białym serem. A później człowiek się przyzwyczaja i przestaje narzekać przy stole, że to nie smakuje, że Anglicy nie umieją gotować, że własnej kuchni nie mają. Najdziwniejszą rzeczą, jaką próbowałam tutaj, to jajka w occie, nie pamiętam jednak ich smaku, bo plułam nimi dalej, niż wzrok sięga. Ale przynajmniej mogę odhaczyć jedną z rzeczy z listy, które chcę zrobić przed śmiercią.

Mówią, że angielskie piwa to legenda, chociaż to się chyba bardziej tyczy angielskich pubów, które swoim klimatem mogą upić każdego. Chociaż, co ja tam wiem o piwach, ja, która spić się może jabłkowym ciderem, jedynie patrząc na niego. Ale za to swojego czasu interesowały mnie nazwy angielskich barów i powiem szczerze, że te najlepsze, to muszą mieć króla, albo chociaż koronę w nazwie. Inaczej, to lepiej nie wchodzić do środka. No, chyba że jakiś pub nazywa się Palec Biskupa, Wór Gwoździ czy Głowa Konia to można do nich zajrzeć z ciekawości lub z chęci spróbowania tradycyjnego fish and chip. Koniecznie z octem i solą, bo inaczej to się nie liczy i trzeba próbować jeszcze raz.

7

Mówią, że w Londynie jest wszystko i że można być tu każdym, kim się tylko zapragnie. Ja tam wolę być sobą, chociaż przyznam, że jak się wystroję w Primarku, to ledwo mnie poznać. Myślę, że można tu kupić wszystko i szkoda tylko, że tak dużo rzeczy się tu marnuje. W życiu nie widziałam tyle wyrzucanego jedzenia, tyle ubrań, zabawek na wysypiskach śmieci. Lubię bardzo secondhandy, markety, gdzie można za grosze kupić stół, kołyskę czy cukierniczkę z odzysku. Takie przedmioty z duszą, którym dajemy drugie życie. To prawie jak drugie życie emigranta za granicą, chociaż ciężko powiedzieć, czy jest ono z odzysku także.

Wiecie, że Londyn nigdy nie zasypia, łuna świateł nad miastem jest tak ogromna, że trudno tu dojrzeć gwiazdy na niebie. Wieczorami człowiek zatraca się w czasie, który nie odróżnia dnia od nocy. Londyn jest drogi, szczególnie dla turystów, którzy przeliczają wszystko na swoją walutę. Pierwsza strefa Londynu, miejski raj dobrobytu, który oprócz mnóstwa atrakcji, odstrasza hałasem, cenami i zanieczyszczeniami. Nie wiem kto mieszka tu z wyboru, ale pewnie tacy, którzy nie mają nic do stracenia.

4

Słyszeliście pewnie, że najlepszym uczuciem na świecie jest śpiewanie w deszczu na londyńskich ulicach, oczywiście tańcząc pomiędzy kałużami z parasolem i melonikiem w ręku. Próbowałam i tego, goniąc córkę w rytm jej angielskiego humoru i nie jestem pewna, czy przypadkiem nie pomyliłam piosenek. Deszczu można mieć dosyć, wiem co mówię, poznałam każdą mokrą kroplę za kołnierzem i w dziurawych kaloszach. I naprawdę nie znam tu nikogo, kto nie tęskni za słońcem, o upałach celowo nie wspominam, aby nie zapeszczyć, bo do lata już tak niedaleko.

A o mgle słyszeliście? Nie o tej, która pół wieku temu zabiła w Londynie cztery tysiące osób, ale o tej mgle, która nad zimnym ranem wydobywa się spod ulic, studzienkami kanalizacyjnymi. Ta londyńska mgła to nic innego jak para, mleko unoszące się tuż nad ulicami, sprawiające, że stolica wygląda niczym krajobraz z baśni, albo przynajmniej z Harrego Pottera.

3

Jakbyście kiedyś myśleli o podróżach po świecie, zainwestujcie w bilet do Londynu, a obiecuję, że takiej różnorodności w jednym miejscu, nie ma nigdzie indziej. Multikulturować wychodzi tu oknami i można ją znaleźć w skrzynce na listy. Są tu tajskie salony piękności, wietnamskie sklepy z makaronem, norweskie bazary z rybami, portugalskie ostre sosy do kurczaka. Na ulicach pełno kenijskich wyrobów z bambusa, marakańską muzykę słuchać w głosnikach, brwi można sobie wyskubać indyjską metodą na sznurek, ognisty fryzjer z Syrii ogoli brodę za centa, a pielęgniarka z Filipin rozmasuje bolący kręgosłup. Chciałabym bardzo, ale niestety nie umiem rozpoznać połowy dialektów i języków, które słyszę w metrze każdego dnia. To naprawdę nie wstyd pomylić Chińczyka z Koreańczykiem, co innego kiedy nas Polaków mylą z Rosjanami, wtedy to od razu widać urażoną polską dumę i lecą kurwy na prawo i lewo.

Tolerancja i otwartość to właśnie Londyn. Z ramionami szerokimi tak bardzo, że pomieszczą wszystkich do kupy i dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem… Anglii. Zachęcam jednak do umiaru, bo tubylcom coraz bardziej to zaczyna przeszkadzać. A w kolejkach do koryta z benefitami coraz dłużej trzeba stać, a przecież nogi już nie za młode. Tak mówią, słyszałam ostatnio, o uszy się mi obiło.

Londyn to styl życia, tak mawiają niektórzy, ale sam sprawdź, ile w tym prawdy.

19

20

21

23

25

15

13

14

Close