Wiecie, że szacunkowo 768 404 Londyńczyków, którzy mogliby uzyskać pomoc poprzez infolinię NHS 111, pojawia się co roku na pogotowiu. Ale przecież nie dotyczy to tylko mieszkańców stolicy.
W Anglii żyję już ponad dziesięć lat, to i do większości rzeczy się już przyzwyczaiłam.
Jest taka niezręczna pustka pomiędzy miejscem, w którym teraz jesteś, a miejscem, w którym kiedyś będziesz.
Mój brzuch nigdy nie był płaski jak tafla wody lub lustra. Ściskany paskiem by nie wyprzedzał w biegu piersi, wciągnięty by dotykał kręgosłupa i chował się pod żebrami. Zawsze zbyt duży, wylany, obwisły i tłusty, bo przecież tak o swoich brzuchach myślą wszystkie nastolatki.
Dzisiejszy post, czyli dwujęzyczność pięciolatka, jest kontynuacją mojego prywatnego projektu, w którym obserwuję rozwój języka polskiego (jako języka drugiego) u mojej, dzisiaj pięćipółletniej, córki.
Wielojęzyczność to przyszłość i ja sama nie mam co do tego wątpliwości.
Jedno z częstszych pytań jakie słyszę, to czy zamierzam wrócić. Bo teraz po „Brexicie” to prawie oczywiste, że Polacy żyjący w Wielkiej Brytanii, pakują masowo walizki i wracają z podkulonym ogonem, do domów chciałabym dodać.