Wielojęzyczność to przyszłość i ja sama nie mam co do tego wątpliwości. Wiem, że umiejętność mówienia wieloma językami to trzymanie w rękach całego świata, który jeśli tylko zechcemy, może stanąć przed nami otworem. Ale od czasu do czasu spotykam się z dziwną, nienaturalną pogonią za wielojęzycznością. Nie wiem do końca z czego to wynika, może to chwilowa moda lub presja otoczenia. Ale jest coś, co nie daje mi spokoju, gdy kolejna osoba pisze do mnie, z prośbą o poradę, jak nauczyć dziecko drugiego, trzeciego, czwartego języka obcego.
PO CO SIĘ UCZYĆ?
Osobiście uważam, że nauka języka dla samej jego znajomości nie jest nikomu potrzebna. Nie wliczając językoznawców lub fanatyków danej kultury i dorosłych osób szczególnie tym tematem zainteresowanych. Wyobraźmy sobie dziecko mieszkające w Anglii, chodzące do angielskiej szkoły, mówiące w języku matki po polsku i w języku włoskim po ojcu. Uczenie dziecka kolejnego języka obcego, z którym ono samo nie będzie mieć w codziennym życiu do czynienia, jest ogromnym obciążeniem nie tylko dla niego samego, ale i dla rodziców, którzy niejednokrotnie stają na głowie, aby te lekcje mogły się odbywać regularnie.
Jeśli już zdecydujemy się, że posyłamy dziecko na lekcje językowe, warto zastanowić się nad kilkoma kwestiami.
- Czy język, który wybraliśmy dla dziecka, będzie mu w życiu potrzebny. A może to tylko chwilowa moda na język japoński czy egipski i tak naprawdę lepiej zaproponować naukę języka niemieckiego, skoro i tak mamy rodzinę w tym kraju i planujemy w przyszłości tam wyjechać.
- Czy nauka kolejnego języka obcego będzie kolidować z innymi zajęciami dodatkowymi, na które nasze dziecko już chodzi. Czy lekcje językowe nie będą odbierane przez dziecko jako kara i nudny zamiennik, ciekawych zajęć tanecznych czy piłki nożnej. Co trzeba będzie poświęcić i usunąć z grafiku dziecka, aby lekcje języka wkomponować w regularny rytuał.
- Czy oprócz samych lekcji z nauczycielem będziemy w stanie kontynuować w domu naukę nowego języka, poprzez inne aktywności okołojęzykowe (książki, gry, filmy, wycieczki, spotkania z native speaker’em). A może płatne korepetycje to jedyny luksus, na jaki nas stać na ten moment.
- Co tak naprawdę jest celem nauki kolejnego języka obcego? Czy chcemy, aby dziecko zdawało egzamin z tego języka w przyszłości, czy uczymy języka jako ciekawostki i zależy nam tylko na kilku popularnych zwrotach językowych, których dziecko i tak nie użyje nigdy w realnym świecie.
- Czy będziemy w stanie motywować dziecko do nauki i co będzie tym motorem do ćwiczeń, powtórek i odrabiania trudniejszych zadań. Czy będziemy mieć wsparcie w partnerze lub rówieśnikach dziecka. I najważniejsze, czy my sami będziemy na tyle sumienni i regularni, aby zabierać dziecko na lekcje.
JAK SIĘ UCZYĆ?
Jeśli już jesteśmy pewni, że nasze intencje rodzicielskie są dobre i nie chodzi nam o modę językową, imponowanie innym, albo o to, że to my sami jako dziecko nigdy nie mieliśmy tej szansy, aby stać się wielojęzykowym omnibusem, to należy poszukać mądrego sposobu na naukę języka. Zawsze powinna to być nauka przez zabawę. I tutaj dudni mi w głowie, zdanie, które często słyszę, jak tylko zachęcam do takich lekcji językowych: „ale jak na to wszystko znaleźć czas”. I rzeczywiście w dzisiejszym świecie, nasze dzieci obładowane są zajęciami dodatkowymi, po szkole wozimy je na basen, później na taniec. Drugiego dnia na piłkę nożną i spotkania skautów, a co drugi tydzień zajęcia gimnastyczne i artystyczne, a jakby można było to jeszcze gotowanie, stepowanie i śpiewanie w chórze.
I w tym szale wożenia dziecka, od jednych zajęć do drugich, jak wygospodarować czas na trzeci i czwarty język obcy? Już Wam podsuwam pomysł.
Poszukajcie w okolicy ciekawych zajęć pozalekcyjnych 2 w 1. Może ktoś uczy tańca flamenco po hiszpańsku. Albo gdzieś słyszeliście o zajęciach plastycznych prowadzonych w języku francuskim. Może znacie jakiegoś obcokrajowca prowadzącego świetlicę szkolną lub zajęcia w klubie dziecięcym. Tak spędzony czas jest świetną alternatywą dla typowych korepetycji dawanych przez studentów filologii lub nauczycieli po godzinach pracy w szkole. Dowodem skuteczności zajęć 2 w 1 niech będą dzieci uczące się koreańskiej sztuki walki taekwondo, które już po kilku zajęciach potrafią liczyć, nazywać części ciała i ruchy ciosów w tym właśnie języku. Takie zajęcia są doskonałym punktem wyjścia do dalszej nauki w późniejszych latach dziecka.
WSZYSTKIE JĘZYKI NARAZ CZY PO KOLEI?
Patrząc na dzieci wielojęzyczne, wychowywane w rodzinach wielokulturowych i uczących się języków obcych w naturalny sposób, w domowym środowisku, można mieć wrażenie, że nie ma żadnych przeciwwskazań do nauki symultanicznej. Czyli prościej mówiąc, można uczyć dziecko kilku języków obcych w tym samym czasie. Ponieważ zapamiętywanie jednego języka, nie blokuje, nie opóźnia, nie przeszkadza w nauce drugiego czy nawet trzeciego.
I tu pewnie pojawią się wątpliwości, bo przecież bardzo rzadko wśród dzieci i dorosłych mamy idealną wielojęzyczność, zwykle któryś z języków, nazywany zwykle językiem pierwszym (J1) jest dominującym. Jest to jednak spowodowane tym, że wkład językowy tego danego języka jest zwyczajnie większy. Czyli, że w pewnym języku dziecko nauczyło się więcej słów i zwrotów niż w innym. A miał na to wpływ pewnie czas poświęcony jednemu językowi nie to, że nauka języka J3 blokuje rozwój języka J2. Czyli prościej mówiąc, jeśli mamy jedną godzinę i 50 minut z niej, poświęcimi na naukę japońskiego, a 10 minut na naukę egipskiego, to więcej słów japońskich zapamiętamy. I to nie dlatego, że język japoński zablokował naukę języka egipskiego. Kluczem nauki jest czas i wkład językowy, czyli ilość słów i zwrotów poznanych w danym języku.
Odpowiedź na pytanie z początku artykuły nie jest taka prosta i oczywista. Zresztą jak sama nauka języka obcego. Czy warto? Pewnie każdy z nas musi sam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Ja Wam życzę dużo cierpliwości i zdrowego rozsądku. Nigdy nikt nie żałował, że jest wielojęzyczny, więc nie ma co się bać języków obcych. No i koniecznie dajcie znać, jak u Was wygląda nauka języków obcych, na ile języków obcych się zecydowaliście? Będę wdzięczna!