Halloween zbliża się wielkimi krokami i widać to we wszystkich sklepach tutaj, które ozdobami rodem z horrorów straszą od progu. My oczywiście już się szykujemy, w dynię i to nie jedną się zaopatrzymy i cukierki także. Bo przecież co sąsiad to dziecko, a co dziecko to większa frajda z trick or treat.
A wracając do tytułu dzisiejszego posta, to bawi mnie i chyba nawet złości twierdzenie, które ostatnio, jak co roku o tej porze roku wszędzie na polskich językach, że to całe Halloween to śmieszna, bezwartościowa zabawa, która umniejsza „nasze” polskie piękne święta listopadowe. No i zdecydowany głos polskiego kościoła, że to grzech, niczym uprawianie magii i praktyk okultystycznych.
Niezrozumienie i brak szacunku
To chyba właśnie z tego wynikają komentarze, osób które twierdzą, że chrześcijanie nie powinni brać udziału w tej przyjemności. Że to kicz gorszy niż walentynki, które (nie) wiadomo dlaczego tak pięknie się przyjęły na gruncie polskim.
O ile jeszcze zrozumieć potrafię takie komentarze w Polsce, to kompletnie nie przyjmuję takich głosów od Polaków w UK. Każdy emigrant decydujący się żyć czy to w Anglii, Peru, Sudanie, Palestynie czy na Alasce musi zdawać sobie sprawę, że przekraczając granice nie tylko wchodzi na obcy teren, ale także w całą paletę zasad, praw i tradycji, które obowiązują w danym państwie. Jeśli ktoś nie jest tego świadomy i tego nie szanuje, powinien zamknąć paszport w szufladzie i podróżować co najwyżej palcem po mapie. Nie ma przymusu obchodzenia tego czy innego święta, więc naprawdę nie rozumiem fali krytyki, wymierzonej szczególnie w stronę dzieci.
Na siłę przez okna i drzwi
Nikt nie zmusza nikogo to takieg czy innego celebrowania święta zmarłych, ja szanuję każdy sposób, bo jak inaczej mogłabym wychowywać dziecko w domu wielokulturowym, nie szanując jednej z opcji. Rozumiem praktykujących chrześcijan, którzy nie wycinają w dyniach otworów i nie malują sobie twarzy w barwy śmierci, a zamiast tego zapalają świeczkę w zamyśleniu na grobie bliskich. I to jest w porządku, nikt tego nie neguje, nie obraża, nie wyśmiewa. Więc dlaczego tyle jadu o tą dziewczynkę przebraną za księżniczkę, pukającą do drzwi i proszącą o lizaka?
Dlaczego jedno święto ma przeszkadzać w obchodzeniu drugiego? Czy to, że obchodzę Halloween jest równoznaczne z tym, że nie szanuję polskich zaduszek? Jesteśmy dorośli, nikt nikogo do niczego nie przymusza, siłą i karą nie grozi.
I jak to jest, że nietolerancja i ataki są zwykle po jednej fanatycznej, religijnej stronie? Czy Wy naprawdę chcecie żyć w takim świecie, gdzie jad i hejty zalewają każdą odmienność? Ja nie chcę, aby moja córka się w takim świecie wychowywała, nie tego tutaj szukam.
Dobre, bo Polskie!
Dla Polaków może i tak, ale niestety, dla obcokrajowców już niekoniecznie. Więc może zamiast napiętnowania i krytykowania Halloween, zastanówmy się, jak pokazać światu jedną z piękniejszych polskich nocy w roku, gdy nad cmentarzami unosi się jasna poświata zniczy. I nigdzie tak piękniej wtedy nie jest. Bo warto może skupić się na tym, aby wytłumaczyć takiemu Anglikowi w masce zakrwawionego wampira czy zombie, że ta świeczka u nas w oknie to świeci się w tą jedną noc dla kogoś z tęsknoty i szacunku dla tych, którzy byli i już ich nie ma. Może warto zaprosić koleżankę Angielkę do zapalenia jednej świeczki i pomyśleniu o kimś kogo straciła. A później wspólnie wyjść na ulice i zaczepić sąsiada o tabliczkę czekolady, którą przecież można wspólnie zjeść ze smakiem.