emigracja, emigrant
Emigracja, Taka Ja

O rzeczach, które zabrała mi emigracja

Wyjechać jest prosto. Pakuję walizkę w rzeczy konieczne i okazuje się, że tak niewiele do przeżycia mi trzeba, bo co to jest piętnaście kilo- dwie pary spodni, kurtka, jakiś sweter rozciągnięty w praniu, notatnik z ważnymi telefonami i adresem do babci. Komórka, słownik, portfel, jakieś drobne w kieszeni na wodę. Wyjechać jest prosto, wystarczy, że kupię bilet w jedną stronę, zjawię się o czasie na lotnisku, odczekam swoje, wejdę do samolotu i zamknę za sobą drzwi.

Ta podróż jest przyjemna, to tylko chwila, bo co to jest dwie godziny- wspomnę ostatnie spojrzenie przez ramię na dom cichy, bo to przecież piąta nad ranem. Cierpkość ostatniego łyka kawy przypomnę sobie, obliżę wargi, przywołam zapach papierosów i świeżego prania ostatni raz. Przemyślę drogę z lotniska, ułożę w głowie co zrobię, powtórzę raz jeszcze, jak od dziś będzie wyglądać moje życie.

Emigracja zabrała mi beztroskość, z którą do tej pory szwędałam się po świecie, zabrała mi mocne nogi, bo te dzisiejsze prawie jak z waty uginają się, gdy zaczyna się walić. Ten luz, że to nie ja muszę się martwić o jutrzejszy wschód słońca, o mleko w lodówce i chleb na stole.

Emigracja zabrała mi dom, w którym dorastałam, w którym tajemnice chowano pod dywan i w szafach, w którym kochałam i nienawidziałam, że jestem sobą. Zabrała mi wygodne łóżko przynoszące tylko spokojne sny, okno na świat otwierane, gdy powietrza było brak.

Emigracja zabrała mi ludzi, do których przywykłam, że są pod ręką. Którzy wpadali po uszy w życie moje, rozpychali się w nim niczym w swoim i stawali się jego częścią. Ludzi, za którym do dziś tęsknie i podglądam ich nieśmiało, patrząć jak sobie radzą beze mnie. Ludzi, którzy rozumieli bez tłumaczenia, powody przez które płakałam.

Emigracja zabrała mi język, w którym płynnie potrafiłam wyrażać nawet najbardziej zagmatwane myśli, w którym łatwo mi było krzyczeć ze złości, w którym słowo kocham nie brzmiało jak tekst piosenki. Język, w którym rozumiałam ironię, przenośnię i żart, a często bez słów potrafiłam zrozumieć drugiego człowieka.

Emigracja zabrała mi pewność, że coś wiem i że coś znam, tak zwyczajnie jak się zna rysy swojej twarzy. Bo dziś już każda droga dla mnie nowa i powtarzać sobie muszę, że nie zgubię się w połowie. I każdy człowiek to dla mnie zagadka, bo nie znam nikogo od lat, od pieluchy i nie wiem kim był zanim stał się sobą.

Emigracja zabrała mi moje imię, które rozpoznawali wszyscy, twarz, którą znano na mieście, mój głos, który kojarzono. Bo dziś już anonimowo składam podpisy, nikt nie rozpoznaje mnie przypadkiem, dla większości jestem nikim, kimś kto nie istniał przed przyjazdem, tak jakby moje ja zaczynało się z datą dnia przylotu tutaj.

Wyjechać jest prosto, wystarczy ten ostatni raz wyjść z domu, nie obracać się za siebie, nie myśleć o tym co się traci na zawsze. Nie wspominać za często smaku goryczy w ustach i rozstań nie rozpamiętywać co wieczór. Wystarczy wziąć głęboki oddech i zacząć wszystko od nowa.

Emigracja zabierze Ci wiele, ale odda dwa razy tyle.

Obiecuję.

emigracja

Close