Czeka nas dziś noc pod ostrzałem prawie takim hucznym jak noworocznym, ponieważ Brytyjczycy obchodzą dziś tak zwaną Bonfire night. Jest to noc fajerwerków, ognisk i płonących pochodni, która ma upamiętniać wykrycie i udaremnienie spisku, którego celem było wysadzenie budynków
Pałacu Westminsterskigo razem z posłami, lordami i królem Jakubem I. Nie będę tu rozpisywać się o historii tego święta zainteresowani znajdą więcej w google chociażby.
Jako, że i tak ostatnimi czasy nasze nocki wyglądają tragicznie to w sumie bez różnicy mi, czy ta dzisiejsza będzie przespana czy nie. Nie wiem co się dzieje z Sarą w nocy, mam wrażenie, że czym starsza, tym gorzej sypia, przeprowadzka do łóżeczka nadal nam się nie udaje, ale próbujemy wytrwale.
Wiercenie nocne to nasza ostatnia zagadkowa przypadłość, moje dziecko nie umie spać spokojnie, cały czas się rusza, przekręca, wierci, nogi w górę, na bok, jęczy, stęka, marudzi i to wszystko robi przez sen, nawet oczu nie otworzy. Kiedy już wiercenie osiągnie apogeum to mała się budzi i koniec spania i zaczyna się usypianie i od nowa. I jak ja mam spać jak z jeden strony Sara budzi mnie jęczeniem a z drugiej Paul chrapaniem?
Także dzisiejsze palenie ognisk, wystrzały fajerwerków, okrzyki, tańce nawet mnie cieszą, jakaś nowa atrakcja nocna dla mnie, nie będzie mi się nudzić. Jakieś ciasto i jabłka na patyku sobie na noc przyszykuję i też będę świętować, chociaż tyle od życia mi się należy, skoro nie sen nie zasługuję.