Jakiś czas temu na mojej drodze spotkałam cudowne dziewczyny, młode, piękne, z pasjami, pragnieniami i marzeniem, któremu było na imię dziecko. Dziewczyny takie jak ja, albo i lepsze, na początku bezimienne, obojętne mi, obce. Później razem przez ciąże, porody, płacz i nocne karmienia. Dziś wszystkie mamy dzieci w kołyskach, na kolanach, przy piersi, a jedna z nas ma syna w szpitalnej izolatce.
Za każdą ręką kryje się mama, zza każdej rączki zerka jej dziecko.
To nie tylko gest, to wiara, że kciuki mają moc spełniania marzeń.
Dla Adasia, żeby wrócił do zdrowia po operacji serduszka!