Zabraliśmy tą naszą małą do zoo, a właściwie do parku ze zwierzętami. Pomyślałam przyda nam się dzień taki na szaleństwach skupiony. Ile było radości i zdziwienia gdy usłyszała ryk lwa pierwszy raz w życiu, a później chodziła pół dnia i tylko raraa i raraaa. Postraszyła ptaki w klatkach płaczem z niezadowolenia, obtarła kolana, usmarowała ręce karmą dla kóz. W życiu bym nie pomyślała, że ta moja będzie poprawiać mnie mówiąć, że to jest pelikan mamo, a nie duży ptak, jak mi sie zdawało.
Odkrywamy okolice od jakiegoś czasu, staramy się jej pokazać co tylko można, zabrać, gdzie tylko się da. Żeby coś więcej niż tę trawę na ogrodzie miała. Wierzę, że takie podróże małe i duże zostaną w niej, że to ziarenko odkrywcy wzrośnie w niej pewnego dnia i za lat parę z odwagą kupi pierwszy bilet w podróż nieznaną. Wierzę, że pokazywanie świata uczuli ją na jego piękno, ale i też uodporni na jego mroczne strony. Że pokocha tego smutnego tygrysa za kratami i gdy dorośnie zrobi wszystko, aby jaknajwięcej jemu podobnych żyło na wolności.
Ostatnio byliśmy w Wingham Wildlife Park. To koło Canterbury w Kent. Bardzo ciekawe miejsce, świetnie przygotowane na turystów. Oprócz zwierząt dzikich można tam zobaczyć domowe hodowle kurczaków, kaczek czy kóz. Dla dzieci przygotowane są specjalne miejsca, gdzie mogą karmić zwierzęta, a także je dotknąć, zrobić sobie z nimi zdjęcie. Oprócz tego duży plac zabaw dla najmłodszych, miejsce gdzie można zjeść, odpocząć. Polecam jeśli ktoś ma ochotę i mieszka w okolicy.