Są dwie opinie o emigrantach.
Jedna to taka, w której jestem polaczkiem zmywaczkiem, robolem, który łakomi się na każdego funta. Jem puszkowaną fasolkę pięć dni w tygodniu, tyram jak durna na kolanach w święta i niedziele. Mieszkam w jednym pokoju z dziewczyną poznaną przypadkiem, dzielę się z nią lodówką a w zamian ona pozwala mi korzystać ze swojej patelni. Odwalam najgorszą robotę, przchodzę do pracy pierwsza, wychodzę ostatnia a wszystkie owertajmy są moje. Zjeżdżam do kraju raz w roku, tylko po to, aby odwiedzić dentystę, ginekologa i fryzjera.
Druga opinia to ta, w której woda sodowa mi odbiła na widok funtów na koncie, mówię z angielskim akcentem mimo, że brzmi on śmiesznie i opowiadam rodakom w kraju, że tutaj u mnie to jest grejt lajf. Śmieję się z tych co zostali w Polsce i pracują za najniższą krajową. Ubieram się w markowych sklepach na wyprzedażach, jem w najlepszych restauracjach, kluby londyńskie to mój drugi dom. Wszystko co angielskie wielbię bardziej niż siebie a niedawno przyznana rezydentura to moja duma i chwała.
Jedna i druga opinia jest tak samo kłamliwa.
Emigracja to samotność
bo wszystko co znałeś, wszystko co miałeś zostaje za tobą. Stoisz z biletem w ręku na peronie, którego nigdy wcześniej nie widziałeś i masz tylko chwilę, aby wsiąść do właściwego pociągu. Nikt cie nie zna, nie rozpoznaje, jesteś dla większości tłumem, który podąża jak reszta. Liczyć możesz tylko na siebie, bo każdy pochylony jest w swoją stronę. Ta samotność uzmysłowi ci na kim możesz polegać, a kto nie jest wart twojego czasu. Zostaną tylko nieliczni, ale przyjdą nowi, wkrótce.
Emigracja to brak zrozumienia
tego na lini czysto językowej ale i tej ważniejszej- ludzkiej. Stoisz w grupie znajomych i nie rozumiesz żartów, ironii, więc uśmiechasz się udając, że wiesz o co chodzi. Nic nie jest oczywiste, przewidywalne i czytelne. Działasz trochę na oślep, ufasz przeczuciu i bólowi w kościach. Nie rozpoznajesz znanych twarzy w telewizji, nazwiska wymieniane ciągle w gazetach są dla ciebie niczym. Uczysz się więcej niż przez całe szkolne lata, by zdać sobie sprawę, że nie jesteś jednym z nich, ale to się zmieni, wkrótce.
Emigracja to inna kultura
z którą musisz się zmagać, albo ją akceptować i poznawać ze zdziwieniem na twarzy. To mentalność innych, podejście do życia i zdrowia które nie raz cię zdenerwuje i sprawi, że poczujesz się bezsilny. To lata historii kraju i ich konsekwencje, których nigdy nie pojmiesz, bo zawsze ta twoja racja będzie lepsza, ale to się zmieni, wkrótce.
Emigracja to samodzielność
taka szkoła przetrwania, w której stajesz się nagle najbardziej odpowiedzialnym człowiekiem na ziemi, w której decyzje podajmowane są tylko przez ciebie i musisz mieć zawsze rację, bo inaczej pogrążysz się w długach i zobowiązaniach. Samodzielność, która da ci wkrótce wolność, jakiej nigdy wcześniej nie miałeś.
Emigracja to spokój
bo wszystko co ci wadziło i ciążyło zostaje za tobą. Masz szansę na nowy początek, gdzie możesz zrobić wszystko i być każdym jeśli tylko mądrze to rezegrasz.Pozostaje tylko tęsknota, ale to już inna para kaloszy…