Dochodzi godzina 14, a to oznacza, że jeszcze tylko kilka minut i będę mogła zdjąć rękawiczki, wyszorować ręce, zrzucić roboczą koszulę i wyjść z pracy. To oznacza, że za chwilę pobiegnę na skróty, aby być o tą minutę szybciej w domu. To znaczy, że te schody pod górę nie będą dla mnie problemem, bo na ich szczycie jest mój dom, a w domu czeka ona. Przebiorę buty, zmienię ciuchy, na szybko zjem obiad, popiję sokiem i będę gotowa.
Codziennie po pracy puszczamy bańki w ogrodzie.
Rwiemy trawę i mlecze.
Jemy kamienie i piasek.
Łapiemy słońce.
Myślę, że mój powrót do pracy dobrze nam wszystkim robi. Mi się znów chce być mamą na sto procent, ona zaprzyjaźnia się z Paulem, tworząc mocną więź ojciec- córka, mają swoje angielskie tajemnice, swój język tylko im znany. On uczy się o małych babskich sprawach, jak dobierać spodenki do bluzeczki, zaplatać warkocze, nakładać krem na nos i policzki.
Pewnego dnia Sara zapyta mnie, jakiego koloru są bańki?
Co mam jej odpowiedzieć?