Moje dzieciństwo zawsze będzie mi się kojarzyć z trzepakiem pod blokiem, sianem w stodole dziadka, lodami z automatu z budki na rogu i bratem przylepą przy nodze. Pachnie ono kremem kolastyna do opalania, niedzielną wodą kolońską mojego ojca, mydłem zielone jabłuszko i gumą turbo lub donald.
Byłyśmy wczoraj na huśtawkach i z całą pewnością do listy przypominającej mi dzieciństwo muszę dopisać huśtawki. A właściwie to uczucie, które towarzyszy huśtaniu. Ten wiatr, który okala twarz gdy opada się delikatnie w dól, te włosy które podmuch rozwiewa, to zimno na rękach od łańcucha, który się trzyma.
Pewnego dnia Sara nie będzie potrzebować mnie, aby ją pobujać, nogami dotknie ziemi i sama odepchnie się z całych sił, odchyli głowę do tyłu, aby nieba błękit zobaczyć, zaciśnie dłonie i poczuje tą wolność, lekkość i beztroskę, za którą ja tak tęsknie czasami.