Pewnego dnia jej stanowczość, pewność siebie, odwaga w podążaniu do celu zachwycą niejedno serce. Pewnego dnia jej nie będzie znaczyć więcej niż setki wcześniejszych odmów. Pewnego dnia ta moja mała nie będzie się wstydzić spoglądać ludziom w oczy, głosić swoich racji na scenie, nie odejdzie w kąt tylko dlatego, że tak wygodniej. Pewnego dnia każda jej porażka będzie kończyć się refleksją, a nie tupaniem wściekłą nożką, tak jak dzisiaj.
Kiedy budzi się w złym humorze tak jak dziś rano, krzycząc za spóźnionym mlekiem i niesprawiedliwością jej małego świata, proszę, aby się uspokoiła, co jeszcze bardziej ją denerwuje. Rzuca się więc na podłogę, kopie i wyje niczym młody wilk. Każę jej schować tą złą twarz, przestać być mazgajem i jak wyszkolony dorosły założyć maskę dzienną i udawać, że ma świetny humor. A potem nie umiem spojrzeć na siebie samą, bo zabijam w niej pierwsze oznaki wyrażania siebie.
Kiedy nie pozwala się ubrać, a ja muszę tak szybko i sprawnie spakować cały jej świat w plecak. Kiedy na złość przynosi sukienkę, gdy za oknem śnieg i zdejmuje jedną skarpetkę, zanim założę drugą do pary. Kiedy chce wszystko sama, a ja wiem, że jeszcze nie umie, proszę, by przestała być jak dziecko, żeby wzięła się w garść i pozwoliła mi sobie pomóc, co wzmaga jeszcze większy bunt na pokładzie. Potem wychodzimy z domu, ona z zapłakaną twarzą, a ja z wyrzutami sumienia, że było coś ważniejszego od niej.
Kiedy podczas zabawy zabiera innym klocki i lalę, tylko dlatego, że należą do niej, krzycząc to moje, to moje, a ja upominam ją do skutku, aby się dzieliła i oddała. Kiedy ciągnię mnie za nogawkę, by pokazać mi kamienie nazbierane dla mnie, przeszkadzając mi we wszystkim co akurat robię, proszę by poczekała. Kiedy skacze z radości, bo namalowała największy statek kosmiczny na białej ścianie pokoju, ostrzegam ją i grożę palcem, a gdy obraca się tyłem do mnie i odchodzi widzę, jak przeze mnie gubi dumę i poczucie swojej wartości.
Ciąglę się uczę, że ona ma prawo być inna od moich oczekiwań. Że ma prawo się ze mną nie zgadzać, lubić rzeczy, których ja nie bardzo i w swoim dziecinnym uroku popełniać błędy. Uczę się, że jej życzenia są tak samo ważne jak moje, że nie mogę przygniatać ją moimi problemami. Dziś już wiem, że na wiele rzeczy przyjdzie nam jeszcze poczekać, i że pośpiech przegania najpiękniejsze chwile dzieciństwa. Z każdym rokiem mocniej zdaję sobie sprawę, że to ode mnie zależy, jaką tarczę wewnętrzną wybuduje jej niewinne serducho. Tarczę, z którą przyjdzie jej wkraczać w świat wyzwań i dorosłych decyzji.
Pewnego dnia ta mała wyrośnie na pewną siebie kobietę, będzie podbijać świat, porażki nie wystraszą jej przed sukcesem. Będzie znać swoją wartość i mocne strony. A ja zrobię wszystko, aby jej w tym pomóc, bo rolą każdego rodzica jest dać dziecku taką siłę i potęgę siebie, która pewnego dnia zastąpi go samego.
-.-
W tym miejscu polecam tekst Nishki– Krąbrne dziecko to powód do dumy, który był przyczyną do napisania powyższego.