Nigdy nie miałam problemów ze spaniem. Uwielbiam spać. Nie jestem nocnym markiem i zasypiam jak bozia przykazała po 22 i mogę tak spać do rana. Mogłam…
A ostatnio nie mogę.
I gdyby to były tylko co trzygodzinne wędrówki na sikanie, to bym wytrzymała, ale nie!
Budzę się o 3, 4 nad ranem, wiercę się, przekręcam, układam w wygodną pozycję, noga na kołdrę, noga pod kołdrę, poduszka mnie gniecie, bez poduszki jeszcze gorzej, moja buba zaczyna mi tańcować w brzuchu i nic. Po takiej godzinnej walce zaczynam być głodna, tak bardzo głodna jakbym z tydzień nic nie jadła. Więc wstaje robię herbatę, jem coś a wtedy to już się budzę całkowicie.
I starałam się iść spać później i więcej jeść przed snem, ale co mi to daję? ZGAGĘ!
Więc już sama nie wiem co lepsze…
I mogłabym tak codziennie, bo czemu by nie.
Ale co mam robić o tej 4 nad ranem kiedy wszyscy śpią? Przecież nie zacznę odkurzać czy piec ciasta.Ktoś mi powiedział, że przestawiam się na tryb czuwania, który mi się przyda za 4 miesiące.
Ale przecież ja muszę do pracy chodzić i nie spać.
Ja muszę czuwać, być wypoczętą, rześką, świeżą, ja muszę żyć.
Wiem, że kobietą w ciąży zdarza się taka przypadłość i wiem, że nie jestem odosobniona w tym przypadku.Przeczytałam cały mądry internet, książki, poradniki, ulotki ciążowe i wszystkie rady i porady, także jakby ktoś jeszcze nie sypiał za dobrze, to zapraszam do mnie na nocne oglądanie nieba.