Ostatnio poproszono mnie, abym powiedziała kilka słów o sobie. Nie zaraz, abym się miała chwalić, przywoływać dokonania roku, przemądrzać się niczym trzylatek. Tak po ludzku coś o sobie powiedzieć, a ja miałam pustkę w głowie, bo jak w jednym zdaniu odpowiedzieć kim się jest, co się lubi, co ceni się najbardziej.
Żal mi tamtych przyjaźni, z których wyrośliśmy zbyt szybko. Tych, które rozjechały się za chlebem, szukając miłości i szczęścia za morzem.
Nie łatwo mnie rozbić na części pierwsze, przeczytać mnie od deski do deski. Unikam definitywnych rozstań, palenia mostów za sobą.
Chciałam napisać o postanowieniach, o tych co z nowym rokiem, o tym, że za trzy dni będę innym człowiekiem, co kontrolę nad sobą ma i nie je jak świnia, a jak cz
Każde święta są szczególne w jakiś sposób, bo są albo pierwsze z kimś lub bez kogoś, albo ostatnie tu czy tam.
Myślę, o tym śniegu co spadł dziś w Polsce, o tym szronie na szybach aut, na którym kiedyś rysowałam inicjały.
Takie sny, w których stoję na środku sceny chyba, ciężko powiedzieć, bo światło oślepia mi oczy, ale poznaję ten zapach.