Emigracja, Macierzyństwo

200 funtów za karmienie piersią w uk

Karmię piersią, ale nie jest to dla mnie ani powód do zbytniej dumy, ani do wstydu. Przyjmuję ten fakt jako oczywistość, taką jak jest wyrastanie zębów mądrości, pierwszy upadek z roweru czy obdarte kolana w pewnym wieku. Wyrosłam w kulturze, gdzie karmienie piersią było rzeczą naturalną, gdzie młodsze koleżanki mojej mamy karmiły w parkach i na ławkach pod blokiem. Gdzie każda ciotka i kuzynka ma w rodzinnym albumie zdjęcie dziecka przy cycu i gdzie nikt nie zadawał retorycznego pytania: karmisz?

Wychowałam się w miejscu i czasie gdzie dziecko kojarzyło się z zapachem cyca i mleka, zasypek i wypranej rozwieszonej tetry na balkonowych suszarkach. Gdzie dopijano dzieci wodą z cukrem i karmiono jabłkiem wyskrobanym łyżeczką. Gdzie w butli był co najwyżej ciężko dostępny bobofrut marchewkowy albo rozpuszczony vibovit z pudełka z dzieckiem z grzywką jak u Beatlesów.

Kiedy jeszcze w ciąży podczas robienia Birth Plan powiedziałam położnej, że będę karmić piersią, ta od razu mi pogratulowała i z dumnym uśmiechem wysłała mnie na lekcje karmienia piersią. I wtedy oczywistym dla mnie stało się, że ja z moim przekonaniem do karmienia piersią jestem tu w Anglii w mniejszości. Jednocześnie zdałam sobie sprawę, że będzie mi ciężko, bo widok dziecka przyssanego do cyca w parku czy centrum handlowym to jednak tutaj rzadkość i niecodzienność.

Wydaje się, że Anglia jest przygotowana na matki z dziećmi, w każdym centrum handlowym, w każdym urzędzie, przychodni, większej restauracji są oddzielne pokoje dla matek z dziećmi, pokoje do karmienia i przewijania. Są one świetnie przystosowane sanitarnie, przestronne, wyposażone w przewijaki, fotele, kosze na śmieci, zlew, lustra i we wszystko inne czego potrzeba. A jedyne czego w nich brak, to właśnie matki karmiące, których w wielkiej Brytanii jak na lekarstwo.

Ostatnio władze dwóch hrabstw w Anglii ogłosiło, że każda kobieta, która zdecyduje się na karmienie piersią przez sześć pierwszych tygodni życia dziecka dostanie 120 funtów na wydatki w znanych markowych sklepach dziecięcych (Matalan, John Lewis, Mothercare) i kolejne 200 za następne sześć miesięcy przygody z cycem.
Wyobrażacie sobie????

I takie pytanie z kosmosu: ile Wam drogie mamy trzeba byłoby zapłacić za karmienie własnego dziecka?

Na zdjęciu Sara godzinę po porodzie, bezpłatnie, za darmo, bez dopłaty, robi to co umie najlepiej.
Close