Macierzyństwo

(nie)karmienie na żądanie

Jak w tytule NIE karmię na żądanie i wszyscy z wyrzutem mnie pytają dlaczego. Odpowiem jak matka każdego dziecka: bo wiem co dla mojego dziecka jest najlepsze.

Nie jestem ekspertem od wszystkich dzieci i od wszystkich metod i sposobów karmienia, ciężko powiedzieć nawet, że jestem ekspertem od czegokolwiek związanego z macierzyństwem, wychowaniem niemowlaków i dzieciologią szeroko pojętą. Nie jest matką ekspertką i nie zamierzam się na takową mianować.

Ale jestem jedyną osobą na tym świecie, które zna Sarę od zawsze i nie ma nikogo innego kto by znał ją lepiej niż ja. I z tym się zgodzić musicie. Więc skoro już to przyjmujecie jako pewnik to muście mi uwierzyć kiedy mówię, że moje dziecko lepiej funkcjonuje kiedy je regularnie, a nie na żądanie.

Nie bez kozery wszyscy dietetycy świata podkreślają jak ważna w życiu każdego człowieka jest regularność w dostarczaniu pokarmu do organizmu. Znane są teorie mówiące, że dorosły człowiek powinien jeść 5 małych posiłków dziennie i wiadomo, że ani głodówka ani przejedzenie nie są dobre dla nas. Więc dlaczego małe dziecko miałoby jeść inaczej? Dlaczego nie uczyć tej regularności w jedzeniu od małego?

Zaczęło się od tego, że wyniosłam bubę ze szpitala i przyniosłam ją do domu, a ona przez 6 tygodni płakała. Wszyscy eksperci- krytycy mówili mi ciągle, że mała ma kolki, że jest głodna i dlatego płacze, że mam częściej karmić, że pewnie mleko nie takie, że jeszcze nic w piersiach nie mam, że mało wartościowe, że mam częściej przystawiać, a najlepiej dokarmiać butelką i od razu najlepiej schabowego i kiełbasę z rożna jej podać.

Więc ja przystawiałam, a ta ciągła, a czym więcej ciągła tym więcej płakała. A czym więcej płakała tym mi częściej mówili, że ona nadal głodna, więc ja durna krowa, zamiast słuchać siebie, to co robiłam? To ja karmiłam, bo przecież jak dziecko żąda, to nie może matka odmówić. Aż pewnego dnia Sara z tego żądania, tak ciągła do czerwoności twarzy i spocenia szyi, że zwróciła wszystko co było możliwe i wiecie co się stało? Przestała płakać.

I wtedy już wiedziałam, że można nie karmić na żądanie, tylko w rozsądnych odstępach czasowych, by dać dziecku czas na strawienie wszystkiego i chwilę aby żołądek odpoczął od ciągłej pracy. I tak zaczęłam karmić regularnie co 2 godziny, a czasami jak Sara śpi na spacerze to nawet co 3,5 godziny.

Regularne karmienie ma sens tylko wtedy gdy:

– poprzednie karmienie było „pełne”, dziecko opróżniło całą pierś i samo ją odstawiło
– dziecko jest zdrowe, nie gorączkuje, jest to typowy dzień, bez większych zmian w planie dnia
– nie jest bardzo gorąco i dziecku nie chce się pić częściej niż zwykle
– potrzebę ssania zaspokaja się w inny sposób niż piersią

I tak od jakiegoś czasu to ja karmię Sarę i to ja mądra mama decyduję kiedy buba je, a nie ona sama. Bo niestety moje dziecko nie umie sobie odmówić i jadłoby co 30 minut a później skręcało się z bólu z przejedzenia. I teraz już wiem, że nie każdy płacz to płacz z głodu i nie lecę z mlekiem jak tylko buba kwili, szukam innych powodu płaczu. A ona wie, że mleko dostanie po zabawie i drzemce i że nie pozwolę by była głodna.

A to, że taki sposób u nas się sprawdza potwierdza waga mojego dziecka i dużo lepszy humor w dzień, nie ma ulewania i płaczu z bólu. A i ja mogę planować dzień dla nas, dłuższy spacer, wyjście z domi, bo wiem, że Sara spokojnie wytrzyma bez jedzenia.

Więc jeszcze raz odpowiadam wszystkim, którzy z wyrzutem mnie pytają dlaczego nie karmię na żądanie odpowiadam: bo wiem co dla mojego dziecka jest najlepsze🙂

Close