Znam kilkoro dorosłych dzieci. Takich, które musiały oddać dzieciństwo i szybko dorosnąć, bo ktoś im odebrał ten przywilej i godność dziecka. I wcale nie dlatego, że ktoś je ubrał w te durnowate rajstopki, które ostatnimi czasy podbijają listy popularności na blogach, ale dlatego, że ktoś nie ubrał tych dzieci wcale.
SCENA PIERWSZA:
Wstaję jak co rano, karmię tą moją córkę kaszką, bananem i czymś tam jeszcze, podaję jej wodę i mówię:
– masz piciu Sara!
– maczu pikczu- słyszę zza pleców głos Paula
Trzeba trzęsienia ziemi, które wywróci życie do góry nogami, które zabierze to co stare, wypłowiałe, zużyte. Huraganu, który porwie stary porządek, przyzwyczajenia, zwyczaje.
Jakby ktoś nie miał pomysłu na weekendowe jedzonko, to u mnie dziś chińszczyzna, a właściwie pyszne wspomnienie z ostatniego wyjazdu rodzinnego.
Pogoda nadal nas rozpieszcza, wczoraj w BBC ogłoszono, że moje miasto było najcieplejszym angielskim miejscem w tym roku.
Na zimę tego roku się nie doczekałam, ani mrozu co szczypie po uszach, ani bałwanów z marchewką co nos udaje i aniołów na śniegu brakło tym razem.
Jak każda mama uwielbiam robić zdjęcia swojej córce.