Taka Ja

powroty do pracy

Kiedy dwa lata temu planowałam urlop macierzyński myślałam, że będzie to na chwilę, że w trzy miesiące ogarnę to całe pieluchowanie i przewijanie, że sen dziecka pozwoli mi na przygotowanie lekcji, napisanie konspektu, planu pracy, uzupełnienie dziennika i będę w stanie wrócić do szkoły z pierwszym dzwonkiem. Gdzieś tam słyszałam głosy, że nie dam rady, że chyba przesadzam i że powinnam poczekać z decyzją do narodzin. Ale co, kto? Ja nie dam rady? Ja nie dam? Dam! Dam?…
Ogarniecie samej siebie zajęło mi rok szkolny. A powrót do klasy pełnej dzieci był dla mnie bardziej stresujący niż obrona pracy magisterskiej. Moje wyjściowe spodnie nie dopięły się w pasie, eleganckie bluzki jakby za małe, buty na obcasie ciasnawe. Tylko pudło z książkami, piórem i notatnikiem wciąż takie same. Niezawodne.

Czułam się tak niepewna siebie jakbym dopiero co zaczynała nauczać, jakbym widziała te dzieci pierwszy raz w życiu i nie wiedziała co im powiedzieć. Czułam się jak ta dziewczynka w białych podkolanówkach, grająca w gumę na przerwie, która jeszcze nie wie, że może skoczyć naprawdę wysoko, jeśli się tylko postara.

 

Close