Bardzo pracowity dzień dziś miałam. Rano w szkole robiłam z dziećmi temat o dniu dziecka i prawach dziecka.
Każdy z uczniów miał za zadanie napisać list ze swoimi marzeniami, do samego siebie, który otworzy po roku, trzech a może pięciu latach i przekona się czy jego marzenia się spełniły/spełniają.
Temat oczywisty, nie od dziś u nas w domu poruszany, ale teraz gdy już tak blisko do porodu myślę sobie, jak to będzie wyglądać w praktyce.
Dziś usłyszałam w tv, że za 6 dni ma przyjść wiosna.
Paul ma tydzień urlopu, to żeby nie siedział tak bezczynie w domu to zapewniłam mu atrakcje.
Będzie malowanie, malowanie pokoju dla małej.
Ostatnio na jaja patrzeć nie mogę i jakoś mało świąteczny nastrój się mnie trzyma.
Brak rodziny tutaj, klimat, pogoda- wszystko sprzyja temu, aby te święta przeszły jakoś obok mnie.
Zdrowy rozsądek podpowiadał mi, aby zrobić kolejny test i aby jeszcze wstrzymać się przed ogłaszaniem światu dobrej nowiny, aby poczekać z wizytą u lekarza.