To trzeba lubić, a nie każdy lubi. Bo to trzeba przedrzeć się przez historię tysięcy małych przedmiotów, obedrzeć je z kurzu, niechcianej zasłony zaniedbania i zobaczyć coś więcej niż tylko zniszczenia. Bo to trzeba uwierzyć w ich nową odsłonę i dać im szansę i dom albo chociaż miejsce przy stole.
Nie mam odwagi odbierać dzieciom tej magicznej atmosfery bajek, gdzie dobro zawsze zwycięża, gdzie każda księżniczka ma swojego księcia na koniu, gdzie rany goją się za sprawą pocałunków.
Ktoś miał genialny pomysł na biznes.
Wyobraźcie sobie, że jest taki sklep, który od podłogi do sufitu wypełniają herbaty. Różne ich rodzaje i smaki, zapachy i formy. Można tu na miejscu zaparzyć herbatę, kosztować, próbować, wąchać i mieszać różne rodzaje liści, do uzyskania pożądanego aromatu.
Gdy zapytałam moją ośmioletnią sąsiadkę, co oznacza nazwa SMIGGLE, ta tylko popatrzyła na mnie z niedowierzaniem i pełna zdziwienia odpowiedziała: Co Ty nie wiesz? To przecież
Muszę się Wam przyznać do czegoś, nie jestem typową kobietą, która uwielbia szał zakupów.