Taka Ja

O domu, w którym czasami kończy się życie

Powiedziała do mnie, abym dała jej rękę, chwyciła mnie mocno i szłyśmy korytarzem tak długim, że zapomniała, o czym to chciała mi powiedzieć. Potem siadłyśmy na fotelach, spytałam się czy chce mleko do herbaty, podałam jej plastikowy kubek i piła z niego powoli, ulewając zawartość kubka na swoją nocną piżamę. Tego dnia nie chciała się ubrać, a gdy próbowałam, podrapała moje dłonie i do dziś mam znamię. Założyłam jej więc tylko kapcie, aby nie zmarzły jej stopy skostniałe i tak siedziałyśmy pijąc herbatę. Później uczesałam jej włosy, które swoim kolorem przypominały śnieg i były twarde niczym sznurki. Gdy tak dotykałam jej włosów, powiedziała do mnie jedno słowo: mama. Ale ja nie byłam jej mamą, co najwyżej mogłabym być wnuczką.

Dwa dni później słyszałam jej ostatni oddech, chwyciłam ją za rękę tak zimną i odeszła gdzieś tam w samotności śmierdzącego pokoju.

-.-

Zawsze witał mnie uśmiechem i pytał czy mam cukierki dla niego. Lubił tylko te jedne, miętowe z nadzieniem czekoladowym. Ja nie zawsze je miałam, bo czasami nie było mi po drodze do sklepu, a nie mogłam się spóźnić. Oferowałam mu w zamian gorącą czekoladę, ale bez cukierków to nie to samo- mawiał. Kiedyś przewrócił się w swoim pokoju, a zanim dobiegłam do niego minęło wystarczająco czasu, aby siniak na jego czole zajął i oko. Żaden zimny kompres nie pomógł. Później patrzył na siebie w lustrze przy goleniu i mówił, że wygląda jak pirat z czarną opaską na oku. Brakowało mu tylko papugi na ramieniu.

Pewnego dnia znów potknął się o własne nogi i hukiem opadł na ziemię. Zabrali go do szpitala i nigdy nie wrócił po te cukierki, które dzisiaj goryczą wykrzywiły me usta.

-.-

Kiedyś ponoć śpiewała w operze, tak mówili ci, którzy znali ją zanim trafiła do nas. I rzeczywiście było w niej coś tak dostojnego, że trudno to opisać. Czasami słyszałam ją na końcu korytarza, jak wydawała z siebie wysokie tony, próbując przypomnieć sobie słowa piosenki. Lubiła oglądać pierścionek, który noszę na środkowym palcu, opowiadałam jej o nim tysiące razy, a ona wciąż pytała, kto mi go podarował. Tamtego dnia widziałam ją w pokoju, siedziała na skraju łóżka, trzymając w ręce widelec i pustą ramkę na zdjęcia. Była cała zimna, bo ile można siedzieć w mokrych ciuchach na mokrym łóżku. Ubrałam ją w żółtą sukienkę w kwiaty i poszłam do domu.

Kiedy wróciłam jej już nie było, a ja wciąż słyszę śpiew, za każdym razem, gdy wchodzę do jej pokoju.

-.-

ww1

To takie małe skarby ze szkatułki babci. Tyle właśnie zostanie po człowieku. Serce ze szkła, które wisiało kiedyś na piersi, motyl zdobiący niedzielną bluzkę i róża wpięta w siwe włosy. Ktoś kiedyś wyhaftował baletnicę z nogą uniesioną do góry i motyle z muszelek.

ww2

Młoda panienka z kolczykiem niebieską sową, pachniała kiedyś perfumami z tego flakonika. Komuś czas odmierzał ten zegarek od wersa do wersa. Ale to było kiedyś.

A dzisiaj jest dziś.

ww3

Close