Wyjechać jest prosto. Pakuję walizkę w rzeczy konieczne i okazuje się, że tak niewiele do przeżycia mi trzeba, bo co to jest piętnaście kilo- dwie pary spodni, kurtka, jakiś sweter rozciągnięty w praniu, notatnik z ważnymi telefonami i adresem do babci. Komórka, słownik, portfel, jakieś drobne w kieszeni na wodę.
Dzisiejszy post, czyli dwujęzyczność sześciolatka, jest kontynuacją mojego prywatnego projektu, w którym obserwuję rozwój języka polskiego (jako języka drugiego) u mojej, dzisiaj sześćipó
Początek sierpnia, został miesiąc wakacji, a ja, pewnie jak wielu innych rodziców, myślę o zbliżającym się rozpoczęciu roku szkolnego.
To miał być jeden z tych tekstów, w którym można się dowiedzieć czegoś o życiu w Anglii. O tym, że posiadając jednego funta w kieszeni, możesz kupić pizzę, litr mleka, frytki w maku lub kiść bananów.
Przyjmuje się, że za pięćdziesiąt lat używanie pisma odręcznego będzie znikome. Większość rzeczy będziemy zapisywać na klawiaturze komputera, smartfona czy tableta.
Jedni je uwielbiają i noszą z dumą, inni natomiast uważają, że to przeżytek i znak niereformowalnego ustroju nauczania.
To trzeba lubić, a nie każdy lubi. Bo to trzeba przedrzeć się przez historię tysięcy małych przedmiotów, obedrzeć je z kurzu, niechcianej zasłony zaniedbania i zobaczyć coś więcej niż tylko zniszczenia. Bo to trzeba uwierzyć w ich nową odsłonę i dać im szansę i dom albo chociaż miejsce przy stole.