Macierzyństwo

dlaczego dzieci zmieniają nasz świat

Znam takich, którzy uparcie od lat twierdzą, że pojawienie się dziecka w ich życiu nic nie zmieniło. Że przecież nadal podróżują szybkim autem. Na wycieczki w góry co sezon, nadal wychodzą napić się wódki w piątek po pracy, nadal żyją tak jak przed dzieckiem. Znam takich, którzy nieporuszeni rodzicielstwem wychodzą z domu na podbój świata, zarabiają wciąż tyle samo, urlop trzymając na czarną godzinę. Oddają się swoim pasjom z takim samym oddaniem jak przed. Znam takich, którzy nie dzielą życia na dwie części, dziecko nie było dla nich powodem, aby zmieniać cokolwiek. Ale ja im nie wierzę, ani trochę.

Taki ranek, leżmy razem w łóżku, nie wiem dokładnie kiedy ta moja przyszła do mnie, przespałam ten moment jak wkradła się pod moja przestrzeń ciepłą, czułam chyba zimno jej stopy na mym udzie, ale nie jestem pewna, mogła być to ręka. Więc leżymy jak śledzie w tym łóżku, patrzymy na okno, za którym jeszcze nic nie widać i nagle ona przybliża twarz swoja do mojej i mówi, że chce mleko. Wstajemy, na boso zakradamy się do lodówki, w świetle jej środka widzę wyciagnięte ręce po butelkę. Pije, wydając przy tym dźwięki zadowolenia. Kładzie pustą butlę na stoliku, wdrapuje mi się na kolana, przybliża swoją twarz do mojej i mówi, że mnie kocha. Nie wracamy już do łóżka, tak zaczyna się nasz dzień, słońce za moment wzejdzie, obudzi się reszta świata.

Szykuję się do pracy, miałam wyprasować białą koszulę, ale nie umiałam jej znaleźć, więc ta w paski też może być. Spodnie ledwo na guzik zapinam, szukam w komodzie cielistych rajstop, które do tych butów nowych. Szybko do lustra, oczy podkreślam kredką, usta szminką. Ta mała stoi obok, naśladuje każdy mój ruch, włosy czesze niewidzialnym grzebieniem kiedy i ja moje zaplatam w warkocze. Muszę oddać jej kroplę moich perfum i policzki różem opruszyć. Stoimy więc w tej łazience i robimy się na bóstwo, jeszcze tylko płaszcz, torebka i szal, bo dziś zimno. Jestem gotowa do wyjścia, ta moja mała podchodzi do mnie, wtula się w moje nogi i mówi: mamo, wróć!

Zamykam za sobą drzwi jedne, drugie otwieram na podbój świata. Te kilka godzin dziennie, kiedy jestem kimś więcej niż jej mamą. Ta moja nie widzi mnie kiedy wzbudzam respekt, pomagam, nauczam, tłumaczę, ściskam dłonie, karmię, zabawiam i wspomagam innych. Nie ma pojęcia, że na chwilę staję się panią Kasią, koleżanką od plotek, dziewczyną do pomocy, opiekunką, pracownikiem miesiąca. I tylko jej zdjęcie w portfelu przypomina mi, że mam wrócić do domu przez zmrokiem.

W drodze powrotnej wstępuję do sklepu, nie mamy mleka na jutro, a jej ulubione ciastka też się kończą. Jest już późno, głośny płacz zamilkł godzinę temu, światła zgaszone, gary pomyte, aż szkoda brudzić kuchnię na kawałek chleba z pomidorem. Zdejmuję z siebie te okropne rajstopy, buty nowe rozchodziłam porządnie. Jeszcze zanim się położę, wchodzę do jej pokoju, widzę jej nogę zwisającą z łóżka, zaplątaną w pościel w myszkę miki. Ma spocone włosy, więc odkrywam ją trochę, najdelikatniej jak potrafię. Krokiem złodzieja wymykam się z pokoju, gdy ta przebudza się na sekundę, aby wyszeptać do mnie: już jesteś mamo?

Jestem i udaję się do łóżka, w którym obudzimy się rano we dwie i znów prześpię moment jak wkradnie się pod moją przestrzeń ciepłą i zawoła, że mamy kolejny piękny słoneczny dzień.

Dlaczego dzieci zmieniają nasz świat?

Nie wiem.

A Ty już wiesz?

Close