Lifestyle

jak zarobić na przyszłych mamach

Od momentu kiedy odkryłam, że jestem w ciąży usilnie rozglądam się za wyprawką dla mojego dziecka. Pewnie jak każda z przyszłych mam, szukam promocji, dobrych ofert w sklepach, porównuję ceny ale przede wszystkim walory jakościowe produktów.

Jako, że jestem zielona jeśli chodzi o produkty niemowlęce i dziecięce, więc dużo czytam i wsłuchuję się w opinie innych, bardziej doświadczanych mam. Również skrupulatnie rozpracowuje reklamy produktów, zastanawiając się co wybrać, co kupić, a co niekoniecznie. Wsłuchuję się w opinie producentów wózków, fotelików, elektrycznych niań, butelek, podgrzewaczy, ale też i zwykłych zabawek, gryzaków czy ubranek.

I powiem Wam, że jestem przerażona tym, do jakich wniosków doszłam po półrocznej produktologii dziecięcej jaką sobie sprawiłam.

Kochane ciężarne i mamy, tak naprawdę NIKT nie dba o nasze dobro ani o dzieci i NIKOGO nie obchodzi jaki produkt wybierzemy, obyśmy tylko wybrały ten jedyny, ten danej marki, ten ich produkt. A producenci dokładnie wiedzą jak nakłonić nas do właśnie zakupu tego ich produktu. I posługują się do tego niezłymi sztuczkami marketingowymi:

1. ZASTRASZYĆ RODZICA

No bo taka matka zielona jak ja, to przecież w strachu kupi wszystko. Jak widzę reklamę elektrycznej niani, która zapewnia mnie, że tylko dzięki temu produktowi, dziecko przeżyje każdą noc, nie tracąc oddechu, że tylko ta płytka monitorująca oddech pod materacykiem pozwoli uniknąć śmierci łóżeczkowej (sids), i tylko ten produkt sprawi, że nie będziemy się martwić o spokojny sen dziecka a dzięki temu będziemy lepszymi rodzicami, to jak ja, zielona matka mam tego nie kupić? Żeby ktoś mnie posądził, że zostawiam dziecko na pewną śmierć? Że nie dbam? Że ignoruje takie ogromne zagrożenie? I, że jak się stanie nieszczęście w nocy, to będzie to moja wina, bo przecież mogłam się wykosztować i kupić.
(no i refleksja, skoro to taka konieczna i wręcz niezbędna rzecz i życie ludzkie od tego zależy, to dlaczego nie rozdają tego w szpitalach dla każdego noworodka? Dlaczego rząd tego nie dofinansowuje skoro, to ma zapewnić przyszłość ludzkości?)

2. TRAKTOWAĆ RODZICA JAK KOMPLETNEGO DEBILA

Same płytki monitorujące oddech, to nie wszystko, konieczna jest kamera, taka najlepiej w dźwiękiem, i ekranem plazmowym. Bo przecież, która z nas będzie siedzieć przy dziecku, patrzeć na dziecka twarz, całować, dotykać, głaskać, która z nas matek chciałaby poleżeć przy dziecku, wąchać jego skórę, czuć jego oddech. No żadna… Przecież my zielone matki wolimy iść do drugiego pokoju, do ogrodu, do sąsiadki i zwykle zostawiamy noworodka samego na godziny w łóżeczku. Bo przecież w tym czasie jest tyle innych ważniejszych spraw do zrobienia, które zajmują czasami i po pięć godzin. Więc ta kamera nam się przyda a wręcz okaże się koniecznością, którą każdy musi mieć. I co z tego, że ja mam dwa pokoje na krzyż, a ściany budynku w którym mieszkam są tak cienkie, że słyszę bąki puszczane przez sąsiada na górze, i co z tego, że kołyska dziecka stoi w tym samym pokoju gdzie akurat przebywam, to jednak taka dodatkowa kamera, taki dodatkowy podgląd na kołyskę z innej perspektywy, może mi zapewnić dodatkowy obraz. No i jak tego nie kupić? Wszyscy mają.

3. GRAĆ NA SUMIENIU RODZICA

Z noworodkiem to przecież się zwykle podróżuje przez Europę i Świat, podróże godzinne, kilkudniowe to norma. Co ja zielona matka mogę wiedzieć na ten temat, nie mam dziecka, nie podróżuje za często, nawet prawa jazdy nie mam. Ale w sklepie z fotelikami samochodowymi, pan powiedział, że tak to się odbywa. I oczywiście pokazał mi produkt z najwyższej półki (dokładnie taki sam jak ma Viktoria Bekham) informując, że w razie wypadku tylko ten jego fotelik zapewni ochronę życia niemowlaka. Że tylko ten fotelik, podtrzymuje dobrze kręgosłup przez nawet 12 godzin, że inny fotelik to może doprowadzić do kalectwa i stałego uszczerbku na zdrowiu. A co za tym idzie wieloletnią rehabilitacje i wizyty w szpitalach przez lata. Czy ja tego chce dla mojego dziecka? No w życiu bym sobie nie wybaczyła, gdyby przez moje skąpstwo i kupienie innego fotelika coś się stało. Jakbym mogła sobie spojrzeć w oczy i żyć. No więc kupuję ten najdroższy, bo mnie sumienie gryzie, że oszczędzam na dziecku. I jeszcze pan w sklepie mówi, że na dziecku i jego zdrowiu to nie ma co oszczędzać.

4. WMAWIAĆ MU CUDA NIEWIDY

Jak się oprzeć reklamą produktów, które mówią, że tylko ten materacyk, tylko ten gryzak, tylko ten smoczek, tylko ta zabawka pozwoli nam wychować geniusza, maratończyka, uczonego, noblistę.
Bo taki materac z naturalnymi włóknami, pobranymi z organicznych owiec pasących się na organicznych polach, pokryty siateczką wentylującą dopływ powietrza i podtrzymującymi komorami sprawi, że skolioza, płaskostopie i krzywica to nas nie będzie dotyczyć, bo przecież dziecko śpi na tym ich materacyku.
A taki gryzak, ich marki to zapewni piękny zgryz i uśmiech jak z okładki i nigdy nie będziemy musieli wydać pieniędzy na aparat ortodontyczny, ani nawet na dentystę, to trzeba kupić, bo przecież nikt nie chce dziecka, które sepleni czy ma próchnicę.
A taka karuzela nad łóżeczkiem, która ma możliwość odgrywania 14 melodii w 4 systemach głośności i 6 rodzajach tempa, to jest konieczna, aby rozbudzić w dziecku talent i pasje. Aby zachęcić do przyszłej gry na fortepianie i skrzypcach i samego komponowania. Bo tylko ich karuzela obraca się z prędkością dostosowaną do możliwości poruszania się gałki ocznej niemowlaka.
No i jak tu teraz ja mam kupić coś w sklepie za 5 złoty? No jak? Aby zniweczyć talent i ukryty geniusz mojego dziecka już na samym początku.

I tak siedzę od miesięcy i się zastanawiam, co ja mam poczynić, żeby nie skrzywdzić tej mojej buby, a przy tym nie zwariować i nie zbankrutować.
I powiedzcie mi, jak to jest, że od kiedy moi znajomi dowiedzieli się o mojej ciąży, to co chwilę ktoś dzwoni i mówi mi, że ma do sprzedania wózek, wanienkę, ubranka i może mi sprzedać, za pół ceny:))
Tak to się robi biznes na zielonych ciężarnych…
Photo credit: renaissancechambara via Foter.com / CC BY
Close