Macierzyństwo

jesienna depresja

Mamy jesień, w radio mówili, że to będzie indian summer, cokolwiek by to miało oznaczać. Anglia o tej porze roku jest wilgotna, parna i wietrzna. U nas w domu na wzgórzu czas płynie powoli, budzimy sie rano, bez śniadania wychodzimy z domu, do parku, nad rzekę, gdziekolwiek. Więc idę za tą moją małą, a ta prowadzi mnie jak ślepca, od jednej kałuży do drugiej, jednego kamienia do drugiego, jednej huśtawki do drugiej.

 

Ona domaga się uwagi, czasami chwyta moja twarz i mówi, żeby na nią patrzeć, a potem mówi mi co mam robić, a ja jej mówię, co ona ma robić. I tak dogadujemy się jak matka z córką, pomiędzy płaczem a śmiechem. Rośniemy obie, ona każdego dnia zaskakuje mnie nowym słowem i zdania układa wymyślne, ja kolejne siwe włosy na głowie znajduję, chowam je pod inne, za ucho, w kucyk ciasno związany.

 

dlaoli-2

Mamy jesień, obiecałam sobie, że gdy tylko zacznę w dół spadać, niczym te liście z drzew, nie dam się. Po prostu strącę z ramienia problemy innych, żale i wyrzuty i będę. Odetnę się od tego co mi niepotrzebne i będę. Tak po prostu.

 

No i witam po przerwie…

Ktos czekał?

Photo credit: torbus via Foter.com / CC BY-NC-ND
Close