marzenia emigranta
Emigracja

marzenia emigranta

Grudzień to taki szczególny miesiąc dla mnie, to miesiąc największych porządków w szafach zastałych i kątach brudnych. Miesiąc porządków w sercu bolącym, przygotowań na nowy rok i magii świąt, które wszystko wybaczają. Grudzień to czas postanowień, aby chudszym o te zbędne kilogramy i bogatszym w szczęście i pomyślność za rok. To miesiąc przemyśleń i marzeń. Marzeń emigrantki, których mniej niż tych zwojów w słoiczku.

CHLEB I KIEŁBASA

Nie znam Polaka, któryby nigdy nie kupiłby czegoś w polskim sklepie, albo chociaż  nie poszukiwał i nie rozglądał się za polskimi produktami. Za smakiem Polski tęskni każdy emigrant, a ja sama, mimo, że uwielbiam kosztować kuchnie całego świata, często wracam do polskich sklepów po ten chleb, twaróg i ogórki kiszone. Najbardziej pierwotne marzenie emigranta to polska kiełbasa i kawa inka. Tylko z polskiej mąki tortowej wychodzą najlepsze ciasta i torty, a polski miód leczy lepiej niż angielski lekarz. Marzy mi sie uczciwy polski sprzedawca, który nie przebija dat na polskich wędlinach, u którego ceny wynikają z rozsadnej kalkulacji, a nie chęci wzbogacania się na rodakach.

NIE PYTAJ ILE ZARABIAM

Kolejne marzenie to marzenie pracy. Takiej, z której się nikt nie śmieje i nie umiejsza jej wartości. Nie rozumiem ludzi, dla których praca na przysłowiowym zmywaku jest czymś co daje powód do drwin. Tak jakby w Polsce tych zmywaków nie było i tylko na emigracji można na nich pracować. Wiadomo, że niewielu z nas emigrantów pracuje tu w swoim zawodzie, z różnych względów, ale to, że pakuję owoce na palety czy pracuję w domu starców nie czyni mnie gorszym. Czy Wam też zdarzają się pytania o to ile zarabiacie? Ja czasami mam wrażenie, że za każdym z tych pytań nie stoi mój znajomy tylko urząd skarbowy, który chce mnie rozliczyć z każdego funta. Kochani rodacy w Polsce, nie pytajcie mnie ile mi płacą, chyba, że i Wy chcecie się pochwalić Waszym wyciągiem z banku.

PODRÓŻE BILETY SAMOLOTY

Takie marzenie, o tanich biletach do domu, zwłaszcza tych na święta. O lotnisku tuż za rogiem, bagażu bez nadwyżki. Dylemety, w których każdy emigrant wybiera pomiędzy wizytą w Polsce, a wakacjami w ciepłym kraju. Dla niektórych życie na walizkach, pomiędzy jednym domem a drugim. O drodze, bez dziur, szerokiej, która mija szybko. O urlopie do woli, bez pośpiechu pomiędzy załatwianiem spraw w banku i polskich urzędach.

POLSKA MOJA OJCZYZNA

Panuje takie przekonanie, że emigranci to ludzie, którzy opuścili Polskę, odwrócili się od niej plecami i już nie mają prawa nazywać sie patriotami, Polakami. Banicja i kropka! Wiecie co mi się marzy? Aby to patetyczne durnowate przekonanie zmienić, aby nikt nie dawał sobie prawa do oceniania postępowań ludzi, którzy zdecydowali się pracować na utrzymanie rodziny poza granicami kraju. Uwierzcie, gdyby było można żyć godnie w Polsce, połowa emigrantów nigdy nie zdecydowałaby sie na wyjazd.

ZROZUM MNIE

Marzenie rozumienia, tego dosłownego, w którym język angielski tak bardzo oddala człowieka od drugiego i staje się barierą, którą latami trzeba niwelować. Rozumienia kulturowego, w którym tradycje, nawyki i styl bycia Polaków nie zawsze jest akceptowany. I najważniejsze marzenie rozumienia czysto ludzkiego. Zrozumieć emigranta jest ciężko, ale wystarczy posłuchać jego historii, otworzyć się na jego plany i cele. Dostrzec jak ciężko pracuje, bo nikt mu nic nie da za darmo. Marzenie o równym traktowaniu, nie jak mogłoby sie wydawać przez Anglików, ale przez samych rodaków, którzy niejednokrotnie gardzą i obrażają emigrantów. Po prostu zrozum, emigranci to tacy sami ludzie jak i ci, którzy nigdy nie wyjechali poza granice swojej polskiej wioski.

To tylko odważniejsi i i silniejsi marzyciele.

Close