Do Camden Town trafiłam pierwszy raz z dziesięć lat temu, miałam fryzjera właśnie w tych okolicach. I tak od fryzjera do spaceru i gdzieś zakręcając w kolejną nieznaną mi uliczkę Londynu, trafiłam w miejsce, którego nie da się zapomnieć.
Wiecie co mnie rusza? Zmarnowany talent. Ten, który spotykamy na ulicy, robiący pierścionek z kawałka druta i kolorowej perełki.
Jest takie miejsce w Londynie, gdzie Szekspir głową spogląda na nas z wysoka.
O Chińczykach wiem tyle ile podpowiada mi stereotyp, że jedzą psy, produkują kicz made by dziecięce ręce, na świat patrzą przez biedne skośne oczy, a za tą małą, zalotną, żółtą pupą to każdy facet by poszedł w długą. No i ryż, pola ryżowe, wino ryżowe, sake w porcelanie i jedwab.
Wkręciliśmy się ostatnio w zwiedzanie, tym razem zawitaliśmy w Muzeum Nauki w Londynie (Science Museum).
Wiecie co lubię w dzieciach? Taką naiwną wiarę we wszystko.
Londyn to styl życia- tak mawiają niektórzy i może mają rację, kto ich tam wie.