Pierwsza wizyta u położnej w uk to około 10 tydzień ciąży.
Trwało to ponad godzinę, położna zebrała dokładne dane o mnie. Przeprowadziła wywiad medyczny, tysiąc pytań odnośnie kolczyków, tatuaży, wypalonych papierosów, chorób przebytych, chorób w rodzinie, branych leków, jedzonego pokarmu, uprawianego sportu i innych tego typu. O Paula prawie nic nie pytała, tak jakby on się nie liczył.
Zbadała mi ciśnienie tradycyjnie, potwierdziła termin porodu na podstawie kalendarza.
Dostałam tonę ulotek o karmieniu piersią, witaminie K podawanej po porodzie, szpitalu w którym bym chciała rodzić, zajęciach przedporodowych, dostałam książkę z przykładowymi przepisami, powiedziała mi czego nie wolno mi jeść i pić w ciąży. Położna dała mi również skierowanie na pełne badanie krwi, począwszy od grupy krwi do badanie na HIV, syfilis itp.
Oto moje zdobycze, nic tylko czytać:
Dodatkowo dostałam dwa kalendarze ciążowe z informacjami o przebiegu tych magicznych 9 miesięcy.
Oprócz tego dostałam torbę tysiąca skarbów od sponsorów, czyli BOUNTY PACK:
Dostałam rozpiskę wszystkich planowanych spotkań w szpitalu i u położnej, rozpiskę wszystkich badań moczu i krwi i usg które mnie czekają.
I to chyba by było na tyle, co można uzyskać na pierwszej wizycie u położnej w UK.
Czyli nadal nie widziałam dziecka, nie słyszałam bicia serca. Czyli nic nie wiem.
Mam czekać na list ze szpitala, w którym dowiem się o dacie mojego pierwszego skanu. Będzie to usg genetyczne z badaniem przezierności karkowej i badaniem które wykluczy Zespół Downa u dziecka. Piszę, że wykluczy, bo ja mam zdrowe dziecko. Prawda?