Zabraliśmy tą naszą małą do zoo, a właściwie do parku ze zwierzętami. Pomyślałam przyda nam się dzień taki na szaleństwach skupiony. Ile było radości i zdziwienia gdy usłyszała ryk lwa pierwszy raz w życiu, a później chodziła pół dnia i tylko raraa i raraaa.
Możesz zrobić tak jak tu wszyscy, urodziny po angielsku. Wyjanąć salę, restaurację, klub zabaw. Zaprosić trzydziestkę dzieci, których imion prawie nie znasz, twarzy nie kojarzysz.
Już ponad miesiąc, a ja wciąż zbieram słowa, którymi opisać wakacje w Polsce. Ten czas, który za każdym razem przenosi mnie w czasie.
Od wielu lat żyję w Anglii i chociaż wciąż mi się wydaję, że przyjechałam tu dopiero wczoraj, to dziś myślę o tym miejscu jak o domu.
Jedziemy do Polski. Od tego wiatru, którego mam po końce włosów, który szumi mi w uszach, przewraca życie do góry nogami.
Wiosna u nas całego, łapiemy słońce, biedronki w pudełka po zapałkach.
Od święta do święta płyną nam dni, od jednego stołu do drugiego zasiadamy. Wstałyśmy jak wczoraj, ugotowałam jaja, ta moja uparła się, że ona też będzie farbować.