Różnica między szczęściem a radością widoczna jest nad ranem, gdy jeszcze wszyscy mają zamknięte oczy, a słońce nabiera sił, aby przebić się przez szarość sypialni. Kiedy jeszcze słychać wyraźnie spokojne oddechy i najcieplej jest pod pościelą, tuż obok brzucha, na którym opiera się jej rączka. To jest właśnie szczęście, te kilka minut, w których czas trzyma się kurczowo ostatniej wskazówki zegara.
Szczęście to ten moment, w którym wracam do domu i słyszę krzyki powitalne w ramionach moich, ten próg, który przekraczam ze spokojem. To dom, który pachnie nami, ze stertą ubrań na krześle i muzyką lecącą w tle naszych sprzeczek. To podlewanie lawendy w ogrodzie, wąchanie jej do momentu swędzenia w nosie i brudne skarpetki od trawy.
-.-
Kilka miłych rzeczy nam się ostatnio przytrafiło. Takich zwykłych, nic wielkiego, ale poruszyły mnie dogłębnie. Byłam z tą moją małą na zakupach na targowisku, myślę kupię jej owoca, bo nie jadła jeszcze nic, a już południe. Podchodzę więc do straganu, proszę o jedną brzoskwinię, sprzedawca patrzy na mnie, na nią i obraca się tyłem do nas. Po chwili zauważam, że pakuje do torby foliowej tą jedną brzoskwinię, dokłada banana i pudełko truskawek i kładzie ten pakunek związany w pęka, na jej kolana. Uśmiechem i kiwnięciem głowy mówi, że mam schować pieniądze i że ma nadzieję, że jej będzie smakować. Aż się za serce złapałam, niby nic, owoce, a jednak, radość, wróciła mi wiara w ludzi.
Spacerowałyśmy po parku zbierając suche patyki, kamienie i mlecze. Dokoła dzieci puszczające latawce i ich rodzice siedzący na kocu. Na ławkach starsza pani rzucająca kawałki chleba gołębiom. Próbuję tej mojej małej zrobić wianek ze stokrotek, aby założyć jej na głowę, niczym koronę. Średnio mi idzie, bo i kwiatki za krótkie i cierpliwość nie do pozazdroszczenia. Nagle podchodzi do nas ta babcia od gołębi i kładzie obok stóp Sary najpiekniejszy wianek z kwiatków jaki widziałam. Uśmiecha się do nas i mówi, że kiedyś mnie nauczy jak zrobić taki sam. Niby nic, kwiaty, a jednak, radość. Wraca mi wiara w ludzi.
-.-
Moje szczęście składa sie z mniejszych radości, które wyłapuję podczas niedzielnego obiadu i wyprawy na rzekę. I mimo, że nie jest ich aż tak wiele, to mi wystarcza, do kolejnego razu, gdy przychodzi zwątpienie.