Początek sierpnia, został miesiąc wakacji, a ja, pewnie jak wielu innych rodziców, myślę o zbliżającym się rozpoczęciu roku szkolnego. Powrót dziecka do szkoły zwykle wiąże się z dodatkowymi kosztami i obciążeniem budżetu domowego.
Przyjmuje się, że za pięćdziesiąt lat używanie pisma odręcznego będzie znikome. Większość rzeczy będziemy zapisywać na klawiaturze komputera, smartfona czy tableta.
Jedni je uwielbiają i noszą z dumą, inni natomiast uważają, że to przeżytek i znak niereformowalnego ustroju nauczania.
Zadania domowe, z jakimi powracają dzieci ze szkoły, stały się ostatnio gorącym tematem poruszanym przez rodziców, psychologów i samych nauczycieli. Jeśli tylko śledziliście takie rozmowy, to pewnie wyrobiliście sobie własną opinię na ten temat.
Mija tydzień, od kiedy ta moja mała chodzi do angielskiej szkoły, a ja sama wdrażam się w angielski system edukacyjny.
Reception to instytucja szkolna podobna do polskiej zerówki.
Ta nasza mała dziś była pierwszy raz w przedszkolu. Założyła ten swój purpurowy mundurek, czarne buty i teczkę, do której wciąż brakuje jej kilku centymetrów. Taki moment, który ściska gardło i łamie kolana. Widziałam jak odchodzi z panią w stronę kącika z farbami, nieśmiało, przejęta, pewnie tak samo jak ja.