Taka Ja

To jest mój dom

Taki ogrom czasu i energii, tylko po to, aby wyrwać się z domu rodzinnego, aby wyjechać, choćby na weekend samemu. Tej wolności łykać niczym pelikan. Choćby na tydzień zamieszkać u kumpla pod mostem, spać na podłodze, z książkami pod głową. Tylko na noc u dziewczyny ledwo poznanej, kawę rano wypić ze wspólnego kubka. Jak to jest, że tamten dom traktujemy jak noclegownię i przechowalnię rzeczy, po które się wraca coraz to rzadziej, bo życie toczy się wszędzie tylko nie tam. Jak to jest, że pewnego dnia tamten dom, pozostanie tylko wspomnieniem z żalem niepowycieranych kurzy, niezamkniętych drzwi, niedokończonych spraw.

A tymczasem wracam do mojego mieszkania, tutaj gdzie na ścianie ona w czarnych ramkach, gdzie on tłumaczy jej zaciekle, że ma zakładać swoje buty nie jego, gdzie obiad czeka na zrobienie i muzyka w głośnikach wciąż za głośna. Tutaj jest wszystko po mojemu, szuflady pootwierane, na podłodze suchy groszek i makaron, kawałek guzika, szczotka do włosów. Na szybach odciski tłustej dłoni, ślad stopy na dywanie. Tutaj można mi być sobą, nieuczesaną być i smutną bez powodu.

Siadamy przy stole, nakładam obiad na trzy talerze i mówię do tej mojej:

– masz Sara, jedz ładnie!

– to nie mash, to ziemniaki- poprawia mnie Paul przekornie.

Taki dom, w którym rozumiemy się w każdym języku, przekręcamy słowa, kpimy z wyrazów, płaczemy bez powodu, krzyczymy w złości, mówimy do siebie szeptem, wybaczamy po stokroć.

12

Close